Burton Norwood King Skąd : UK Liczba postów : 15 Join date : 15/09/2013
| Temat: Burton Norwood King Nie Wrz 15, 2013 1:10 pm | |
| Nie posiada. Burton Blythe Norwood King David Lyons Imiona: Burton Blythe Nazwisko: Norwood King Wiek: 36 Data urodzenia: 03.03.1979 Miejsce zamieszkania: Ilfracombe, UK Praca: Profesor Eliksirów Status materialny: Średnio zamożny Status krwi: Półkrwi Dodatkowe: Były opiekun Ravenclaw (wciąż się za niego uważa i bardziej lubi dzieciaki z tego domu. Choć praktycznie już nie istnieje.) Różdżka: Metalowa rękojeść, drewno cisu, włókno smoczego serca OPIS POSTACI Żartujesz? Rodzice? Naprawdę myślisz, że ktoś taki jak ja może mieć przy sobie dwóch ociekających czułością staruszków? Daj spokój. Czekaj, znasz tę historię? Opowiem ci. Ona była młoda, ładna, uciekła z domu, bo rodzice nie pozwalali jej się bawić i spotykać z chłopakiem, który był miłością jej życia. To chyba oczywiste, że uciekli razem, bo przecież kochali się do szaleństwa, a nikt ich nie rozumiał. On miał samochód, więc jeździli gdzie im się zamarzyło, odwiedzali różne miejsca, kochali się jak szaleni! Któregoś dnia przestało być tak pięknie, ona zaczęła być irytująca, ciągle było jej nie dobrze, znudził się, więc wśród krzyków odwiózł ją do domu. Rodzice byli wściekli i zadowoleni i jeszcze bardziej wściekli kiedy okazało się, że ich córeczka jest w ciąży! Minął jakiś czas, urodziła i wśród awantur zrzekła się praw do dzieciaka, a że jego ojca nie mogli znaleźć, więc dzieciak wylądował w sierocińcu. Nawet nie dali mu cholernego imienia. Zmyśliłem to. Oprócz tego ostatniego. Nie wiem czemu wylądowałem w sierocińcu. Chyba zorientowałeś się, że mówię o sobie? To jasne, głupie pytanie. Po ognistej żart mi się tępi. To był jeden wielki gnój. Mówię ci. Tyle rzeczy się działo. Wcale nie było fajnie. Raz jedna z młódek próbowała się do nas dobierać. Zatykała usta i kazała nikomu nic nie mówić, bo inaczej spotka nas kara. To było obrzydliwe. Ale ktoś się wygadał, rozkręciła się afera... Czułem się wtedy jeszcze gorzej niż do tej pory. I tak byłem słaby, chyba najsłabszy, a do tego wykorzystywany. Nikt nie chciał trzymać z najsłabszym. Nienawidziłem ich wszystkich. I tak całe jedenaście lat. Odliczałem, że jeszcze dziesięć lat, a stąd zniknę, jeszcze dziewięć lat, jeszcze osiem, a jak doliczyłem się siedmiu... Jak doliczyłem się siedmiu to latem przyszedł do mnie delegat z Hogwartu. Już kojarzysz opowieść? Jeszcze nie? Jeden rodzic mugol, drugi czarodziej, dzieciak w sierocińcu, gnojony przez innych, przychodzi po niego pracownik Szkoły Magii? Serio? Co dalej? Czujesz jak genialnie czuje się dzieciak, który nigdy nie był wyróżniony, a nagle okazuje się, że ma w sobie moc? Moc. W sobie. Wystarczy się tylko nauczyć paru regułek! Olśnienie! Życie ma sens! A potem okazuje się, że jak na luzaka jestem zbyt mądry, a jak na Krukona zbyt głupi. Poczekaj, muszę się uspokoić. Za każdym razem bawi mnie to z jakim entuzjazmem do tego podchodziłem, a jak bardzo się zawiodłem. Dość tego. Słyszałeś, że za rok znów odbędzie się Turniej Trójmagiczny? W Durmstrangu. Miałem to wątpliwe szczęście oglądać już raz to widowisko. Jeszcze jako gówniarz, nie mogłem wziąć udziału, miałem piętnaście lat. Byłem tylko rok starszy od naszego ulubionego współczesnego bohatera. To nie tak, że nie lubiłem Pottera. Był mi właściwie obojętny do czasu kiedy okazało się, że zaczął chodzić z dziewczyną, w której się beznadziejnie kochałem. Była z mojego roku i niby się przyjaźniliśmy. Niby, bo nikt o tej przyjaźni nie wiedział, bo przecież kto to widział, żeby dziewczyna przyjaźniła się z chłopakiem. Pewnie, że przewracam oczami. Byłem idiotą, który dawał się wykorzystywać. Później nawet niby coś między nami było. Kiedy na naszym ostatnim roku do szkoły wpadli Smierciożercy to nie robiłem nic innego poza znalezieniem jej w tym zamieszaniu. Zaryzykowałem dla niej życie raz, spotykaliśmy się, później dla niej zrobiłem to drugi raz wciskając się w Bitwę o Hogwart, a ona po wszystkim stwierdziła, że nigdy nic nie było między nami i wyszła za mugola. Za pieprzonego mugola. Więc zacząłem robić to w czym byłem naprawdę dobry. Skończyłem uniwersytet magiczny pod kierunkiem eliksirów i jakoś się żyło. Nigdy nie lubiłem ludzi. To chyba nic dziwnego, rodzice mnie nie chcieli, znajomi w czasach szkoły nie chcieli, dziewczyna, w którą wpatrywałem się jak urzeczony nie chciała. Na początku dorabiałem sobie wytwórstwem eliksirów do aptek i innych instytucji. I to było wszystko. Praca, dom, praca, dom, praca, dom. Czy było mi źle? Wiesz, że nie? Było mi dobrze. Siedziałem w zaciemnionym pokoju, mieszałem wywary, rozmawiałem z ludźmi kiedy to było konieczne. To zabawne, bo oni to wszystko zwalali na karb wojny. Przecież wojna mnie nie ruszyła. Nie miała jak, bo nie miałem żadnych bliskich. Myślisz, że ktoś taki może wyjść ze swojej „bezpiecznej strefy”? Otóż może! Och, kochałem ją do szaleństwa. Robiłem kiedyś parę dawek różnych eliksirów dla Biura Aurorów. Ona je ode mnie odbierała. Jakbym zobaczył anioła. Była aurorką, to chyba jasne. Pokazała mi tyle miejsc, tyle rzeczy o których nie miałem pojęcia. Minął rok. Zamieszkaliśmy razem. Minął kolejny rok. Oświadczyłem się. A potem dostała misję. Nienawidziłem za to Pottera, bo obiecał mi, że nie będzie jej wysyłał w żadne trudne rejony, a ten gnój jakby robił mi to na złość. Najpierw ukradł szkolną miłość, teraz wysyłał jedyną osobę, która widziała we mnie kogoś na jedną z najniebezpieczniejszych misji od czasów Voldemorta. Nie wzdrygaj się idioto. No i co... Miałem rację. Zginęła. I zginęło nasze dziecko. Była w ciąży. ... Potem dostałem posadę w Hogwarcie. Kolejna zabawna rzecz, bo stałem się złym nauczycielem Eliksirów, jak ten, którego wcześniej sam nie lubiłem. ... Wiem, że to się nie nadaje do artykułu, nie musisz mamrotać pod nosem, aż tak mnie nie upiłaś. Czemu tak na mnie patrzysz? Myślisz, że nie wyczułem tego veritaserum w ognistej? Nie wiem. Chciałem sobie pogadać, ostatnio zbyt wiele wspominałem. DODATKOWE * Nie ufa ludziom po wszystkim co przeszedł * Jest bardzo stateczny. Nie popada w skrajności. Jest spokojny i w swoim spokoju przerażający. Nie krzyczy, szepce, nie śmieje się, a tylko uśmiecha półgębkiem i rzadko się zdarza by był to szczery uśmiech. Lepiej nie widzieć jego uśmiechu. * Nie lubi dzieciaków wywyższających się ponad resztę. Nie lubi dzieciaków w ogóle, a już tych - szczególnie. * Jest opiekunem Ravenclawu * Nie ma zbyt dobrych relacji z Brytyjskimi Aurorami... * Szkoła siłą go wysłała na Turniej z delegatami. Nie miał najmniejszej ochoty tu być. * Generalnie ma na pieńku ze znaczną większością współpracowników. Znajdzie może ze dwie lub trzy, powiedzmy, przyjazne mu osoby. * Nie opowiada o sobie. Kto o nim co nieco wie, ten wie. Autor: Basiaczek Multikonta: Czarlie, Gabe, Trent, Gracie
Ostatnio zmieniony przez Burton Norwood King dnia Czw Sty 30, 2014 4:00 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
Carla AnsterAdmin Skąd : Frederiksberg Liczba postów : 270 Join date : 16/05/2013
| Temat: Re: Burton Norwood King Pon Wrz 16, 2013 10:17 pm | |
| Akceptuję. Karta jest świetna <3 |
|
Burton Norwood King Skąd : UK Liczba postów : 15 Join date : 15/09/2013
| Temat: Re: Burton Norwood King Czw Sty 30, 2014 3:51 pm | |
| WYRAŻAM ZGODĘ NA:
→ingerencje: {MG/Duchy/Reporterzy/Inne Magiczne Istoty} →porwanie: {TAK} →włamanie lub kradzież: {TAK} →umieszczenie mojej postaci w szpitalu {TAK} →umieszczenie mojej postaci w więzieniu: {TAK} →lekkie uszkodzenie ciała: {TAK} →poważne uszkodzenie ciała {TAK} →trwałe uszkodzenie ciała: {TAK} →wpływ na psychikę: {TAK} →chorobę: {TAK} →śmierć mojej postaci: {NIE}
SPECJALNE UMIEJĘTNOŚCI:
→teleportacja: {TAK} →teleportacja łączna: {TAK} →zaklęcie patronusa: {TAK + Sokół ORAZ Bogin - Słabość (on sam, w różnych sytuacjach zależnych od tego co w tej chwili przeżywa)} →zaklęcia niewerbalne: {TAK} →oklumencja: {TAK} →legilimencja: {TAK} →animagia: {NIE} →zaklęcia niewybaczalne: {TAK} |
|