|
| Autor | Wiadomość |
---|
Lucrezia Shiva Liczba postów : 159 Join date : 12/05/2013
| Temat: Murawa Nie Maj 12, 2013 10:47 am | |
| |
| | | Clifford Prince Skąd : Plymouth Liczba postów : 191 Join date : 09/05/2013
| Temat: Re: Murawa Czw Maj 30, 2013 7:43 pm | |
| Zakładamy, że oto w tej właśnie chwili, godzina jakaś piętnasta w sobotę (zaginamy czasoprzestrzeń), dobiegł końca trening reprezentacji Gryffindoru w Quidditcha. Cliff, jak na pana kapitana przystało, podziękował wszystkim razem i każdemu z osobna z udaną grę i ćwiczenia, ale nie zszedł razem z nimi z boiska. Został na murawie. Właściwie to usiadł na tej trawce i położywszy miotłę na kolanach, oparł o nią przedramiona i wpatrzył się w niebo. Coś zaprzątało mu myśli od samego rana. I to rana dnia poprzedniego! Cóż, szum medialny wokół każdego z reprezentantów nadal nie ucichł, a teraz wręcz się wzmógł, skoro za dwa dni mają stanąć przed pierwszym zadaniem. Czy się denerwował? Nie. Czuł tylko... podekscytowanie. Jak zawsze przed nieznanym, stojąc w obliczu przygody. Bardziej głowę zaprzątała mu nie dająca spokoju sprawa... kobiety. Bo cóż innego może mężczyźnie aż tak pod kopułą zawrócić? No i biedny Cliff nie był w stanie na dłużej skupić się na czymś innym. A to nie dobrze! Co prawda trening przebiegł bez zarzutu, ale na pewno zawodnikom nie umknęła raczej mała rozmowność kapitana dzisiejszego dnia. Pewnie większość zrzuciła to na ciągłe myślenie o Turnieju, ale... czy oni go, kurcze, nie znają? Clifford i przejmowanie się WYZWANIEM? Nie, to nie idzie w parze. Anyway, siedział na tej murawie i gapił się w niebo i pozwolił myślom płynąć, trzeba było sobie to ułożyć, trzeba było ją zaprosić na bal i trzeba było poczynić jakieś konkretne kroki w kierunku, który obrał! Bo cel był dla niego strasznie ważny, |
| | | Torrey Stonem Skąd : Toronto Liczba postów : 144 Join date : 29/05/2013
| Temat: Re: Murawa Czw Maj 30, 2013 7:55 pm | |
| Ona jak zwykle mało co przejmowała się "rozkazami" a raczej "poleceniami"..."Pana Szanownego Kapitana", jak to pieszczotliwie i dość złośliwie zawsze zwracała się do niego podczas treningów czy meczy. Chociaż dzisiaj było coś...nie tak. Mało mówił, raz nawet dostał kaflem. A przecież on nie należy do tych, co lubią nim dostawać. Jakiś taki był dziwnie...zamyślony, albo rozmarzony. Cholera. Jeśli się zakochał, tomu Tor łeb ukręci. Albo tej, w której się zakochał. Tej to wypruje flaki. Nie ma być tak, że jakaś dupigrzęda będzie mu głowę zawracać kiedy to za kilka dni ma bardzo ważny dzień i ma postawić Hogwart w jak najlepszym świetle! Uh. Weszła do szatni, odłożyła miotłę, rozpuściła włosy i strzeliła dość głośno palcami. Rozejrzała się chłodnym, czekoladowym wzrokiem wokoło. Nie było go tutaj, znając życie został na boisku. Gdy zrzuciła z siebie strój i cisnęła nim gdzieś w kąt, poprawiła ciężkie buty i znów weszła na boisko. Wzrok wbiła w Cliffa, podchodząc doń. Bezceremonialnie usiadła obok niego, podkulając lekko nogi do klatki piersiowej. Zerknęła w stronę nieba. - Mam nadzieje, że przynajmniej lubi smoki, hym? -Mruknęła beznamiętnie. Nie była dobra w tych całych miłościach, zakochaniach, bo sama przecież nigdy takiej nie przeżyła i w sumie dobrze, a takie rozmowy... nie przepadała za takimi. Strzeliła ostatnim palcem,którego nie "odstrzeliła" za pierwszym razem i znów odparła: - Za dwa dni Turniej. Jeśli będziesz myślał o tym...kimś, wypadniesz słabo. A jak wypadniesz słabo, to nogi z dupy ci powyrywam. A jak ja ci nogi z dupy powyrywam, to nie będziesz miał czym uciekać przed resztą Hogwartu, która będzie chciała Cię zabić. - Gdy skończyła, uniosła jedną brew. Może była specyficzna. Może była za ostra. No ale cóż. Życie. |
| | | Clifford Prince Skąd : Plymouth Liczba postów : 191 Join date : 09/05/2013
| Temat: Re: Murawa Czw Maj 30, 2013 8:47 pm | |
| Ogólnie przybliżę Ci co to się tu wyrabia w tym Cliffordowym serduszku! I takie rzeczy Tor na pewno wie, skoro się znają jak łyse konie, choć to powiedzenie jest bezkresnie głupie. Sprawa ma się tak, że Cliff jest teraz na 7 roku, rajt? A pod koniec piątego zaczął bardzo poważnie spotykać się z taką jedną Ślizgonką, co to się zwie Charline Botwright. No i się głupek zakochał. Byli ze sobą prawie rok, rozstali się przed wakacjami po 6 roku, bo się bez przerwy kłócili, no i Czarli stwierdziła, że tak będzie lepiej. A on głupi na to przystał. No i teraz obydwoje są tu, w Durmstrangu i Cliff znowu z Charline normalnie rozmawia, normalnie przebywa, niby ustalili, że są przyjaciółmi... ale on ja dalej kocha. Ona jego też, ale cicho, to się wyda później. Ogólnie chodzi o to, że Cliff wciąż jest zakochany w tej samej! No. Amen. Wracając do sprawy... Siedział tak i siedział, aż ktoś się do niego dosiadł. Nie musiał zgadywać kto zacz, bo było to po prostu jasne. Nie odwrócił się nawet. Ale za to uśmiechnął pod nosem, słysząc jej słowa. Och, to było aż tak oczywiste? Dopiero po jej tyradzie odwrócił głowę w jej kierunku, uśmiechając się z odrobiną politowania. - Smarku, czy ty mnie kiedykolwiek widziałaś na meczu? Czy w innym pojedynku? Czy kiedykolwiek pozwoliłem, żeby cokolwiek mnie dekoncentrowało? Więc nie merdaj ozorem, bo przy najbliższej okazji ci go wyrwę i nakarmię nim twojego Burka. Albo nie, jeszcze by się zatruł tym jadem, którym plujesz dookoła. - Takie tam złośliwości, ale to wszystko z miłości! Chociaż nie przyzna się, że ją kocha. Nie musi. To i tak wiadomo. Bo Cliff kocha przyjaciół, a Torrey jest jedną z nich. - Nie wypadnę słabo, o to się nie martw. Charlie będzie na widowni, nie? - No i wyjaśniła się tajemnica, któż to tak zagnieździł się w Cliffordowych myślach. No dobra, nie miało się co wyjaśniać, to było wiadome od dawna! Tylko ostatnio nie miał okazji tego okazywać, a tu o, na nowo się ta relacja rozbudziła. Ale mówił serio, nie pozwoli sobie na porażkę, kiedy ona będzie patrzyła. Pal licho innych, jakoś by sobie z nimi dał radę! |
| | | Torrey Stonem Skąd : Toronto Liczba postów : 144 Join date : 29/05/2013
| Temat: Re: Murawa Pią Maj 31, 2013 8:02 am | |
| Nie żeby coś, ale owe powiedzenie "Znają się jak łyse konie" niezmiernie bawiło Stonem'ówną. Przecież łyse konie tak naprawdę nie istnieją. Ewentualnie ogolone, ale to tylko żeby aż tak szybko się nie pociły. A ta cała Charlie... irytująca dziewucha i tyle. Znaczy się. Tor będzie i tak czy siak miała coś do każdej dziewczyny, która spodoba się Cliffowi i na odwrót. No bo to taka troska o swojego "braciszka" i tyle. Pomijając fakt, iż wyrwała by gałki oczne tej całej Ślizgonce, ale to już...inna sprawa. Gdy powiedział o "jadzie" parsknęła śmiechem. Nie był to rozbawiony śmiech, a raczej bardziej w stronę bezczelności. Pociagnęła nosem, a chwile później jej włosy zmieniły kolor na rude, wyprostowały się urosły, a twarz przybrała rysy owej Charlie. - O tej Czarli mówisz, Cliffordziku? - Spytała przybierając niski ton głosu. No. Cliff wiedział o jej...zdolnościach, więc jej to nie przeszkadzało. Po prostu chciała się podroczyć. Uniosła Charlie'ową dłoń i położyła mu na ramieniu. - Oh Cliff! Moj kochany Cliff! Oh! Eh! Oh! - Po tych słowach odgarnęła swe rude pasmo włosów za ucho. Zerknęła w niebo, przykładając dłoń teatralnie do czoła. - Będę Ci kibicować noce i dnie! Wygraj dla mnie ten Turniej to będę Cię kochać ponad życie mój Clifciu! - Gdy skończyła, chwile jej zajęło, żeby przywrócić się do normalnej postaci, ale po kilku minutach znów była brązowowlosą, czekoladowooką Torrey.
//Przepraszam za tą zniewalającą długość, ale muszę już jechać, a chciałam odpisać ._. |
| | | Clifford Prince Skąd : Plymouth Liczba postów : 191 Join date : 09/05/2013
| Temat: Re: Murawa Pią Maj 31, 2013 9:43 am | |
| Jak to mówią, jeszcze się taki nie urodził, co wszystkim by dogodził! Cóż więc Cliff mógł na to, że Tor nie lubi Charlie? Nic. Nawet jeśli kiedyś próbował jakoś obydwie udobruchać i do siebie nawzajem przekonać... z marnym skutkiem. Więc skapitulował. Właściwie w każdym przypadku, jak Cliff spotykał się z jakaś dziewczyną, Torrey skutecznie je do siebie zrażała. I właściwie w większości przypadków nauczył się to po prostu ignorować, rozumiał, że Tor jest ZAZDROSNA (hłehłe) nawet jeśli tego w ten sposób nie nazwie. On robiłby dokładnie to samo z ewentualnymi adoratorami dziewczyny. No siostrę trzeba chronić potencjalnymi kretynami! I nie pierwszyzną było, że Tor przybiera wygląd Charlie, żeby tylko Cliffa zirytować! Albo spróbować zirytować? Zależy od jego ogólnego nastawienia do świata w danym momencie. Spojrzał na nią teraz już kompletnie z politowaniem i gdzieś czającą się w spojrzeniu lekka irytacją. - Myślałaś kiedyś o zostaniu aktorką? Nie? To dobrze, bo się nie nadajesz. Skończ cyrkować. I daj jej spokój. - Przewrócił oczami lekko i szturchnął Torrey w ramię, celowo tak mocno, że pewnie aż się mocno zachwiała, może nawet wylądowała drugim ramieniem na trawie. Wszystko w ramach tego droczenia się. - Bardziej ci do twarzy ze świńskim ryjem, ewentualnie oślimi uszami. Może zastanów się nad zmianą na dłużej? - Starał się przybrać poważny wyraz twarzy, nie śmiać się, ale nie do końca mu to wyszło, bo gdzieś w kącikach ust czaił się uśmiech, ramiona lekko drżały pod wpływem bezgłośnego śmiechu. |
| | | Torrey Stonem Skąd : Toronto Liczba postów : 144 Join date : 29/05/2013
| Temat: Re: Murawa Pią Maj 31, 2013 7:35 pm | |
| Z tego co kojarzę, Charlie akurat nic na początku do Tor nie miała, tylko ta druga wciąż pluła na nią istnym jadem. Z resztą. Może była zazdrosna? A może nie chce, żeby Ślizgonka go zraniła bo...nie ma ochoty na pocieszanie? Takie myślenie byłoby iście aroganckie, ale mimo iż chce siebie przekonać, że tak naprawdę robi to dla jego dobra to i tak naprawdę chyba chodzi o to drugie. Najwyraźniej Torka zaczyna się zmieniać. Na złe. Nie dobrze, nie dobrze. Tor te wszystkie adoratki czy jak bóg wie to się nazywa, specjalnie tak do siebie zrażała. Bo przecież gdyby Cliff jakąś "zajął się na poważnie" to nie miałby dla niej ani trochę czasu i byłaby po prostu sama. No bo defakto mało osób ją lubi, bądźmy szczerzy. Ja wam powiem, że Gryfon raczej nie musi odganiać kijem do miotły jej adoratorów, bo bądźmy szczerzy ( po raz drugi! ) iż takich kompletnie nie ma. Z jednej strony to dobrze, bo woli się z płcią przeciwną kumplować ( A z własną gryźć, ale to już inna sprawa ) aniżeli w sobie rozkochiwać, bo to by było po prostu nudne. Nawet wam powiem, że Panna Stonem nie dość że się nigdy nie całowała, to na dodatek jest dziewicą. Milutko, co nie? Zachwiała się dość mocno, jednak na trawę nie upadła, ale co jak co dziewczyna równowagę miała niezłą. Spiorunowała go iście mrożącym krew w żyłach spojrzeniem i mlasnęła. - Booo... co mi zrobisz? - Uniosła brew, a kącik jej ust uniósł się bezczelnie do góry ( Jak on tak mógł! ) jednak zaraz potem szybko opadł, kiedy usłyszała jego słowa. Bezceremonialnie po prostu pacnęłą go w głowę, bruknęła czeskie przekleństwo pod nosem ( A ona potrafi klnąć w prawie każdym języku ) i obróciła się do niego plecami. - A idź do diabła. |
| | | Clifford Prince Skąd : Plymouth Liczba postów : 191 Join date : 09/05/2013
| Temat: Re: Murawa Pią Maj 31, 2013 8:31 pm | |
| Na początku nie! No ale później, skoro Torey nie pałała do niej miłością, także zaprzestała prób kontaktu, czy coś. Chociaż jestem na miliard procent PEWNA, że Charlie zdecydowanie (a na pewno przy Cliffie) hamuje się w kwestii ciśnięcia na Torkę. HAHAHA w sumie ja bym z chęcią zobaczyła kiedyś akcję, jak Tor opierdziela z góry na dół jakieś fanki Cliffa, które włóczą się za nim po całym zamku. Bo rola tej, w której Książę na poważnie się zakochał, została obsadzona jakoś ponad rok temu. Tadah. I jakoś nadal ma dla swojej wrednej i wkurzającej przyjaciółkosiostry czas! Zadziwiające, nieprawdaż? Chyba jednak jest całkiem niezły w gospodarowaniu osobistym czasem. - Co ci zrobię? Na przykład... wyleję z drużyny za niesubordynację i brak umiejętności pracy w grupie, egoizm megalomanię i przerost ego? Myślę, że miałbym całkiem niezłe poparcie... - Przybrał taką minę, jakby faktycznie się nad tym poważnie zastanawiał. Cóż, na pewno część drużyny podpisałaby się rękami i nogami pod taką decyzją szanownego Pana Kapitana. I opiekun ich domu chyba też nie miałby nic przeciwko! Pacnięcie w głowę przyjął ze śmiechem, nieco chowając tę głowę w ramionach. No tak, to było tak bardzo do przewidzenia! Spojrzał na jej plecy z jeszcze większym rozbawieniem. Fochy Torrey były w większości z tak błahych powodów, że nie pozostawało mu nic innego, jak najzwyczajniej się roześmiać. - Byłem u diabła, całkiem spoko koleś. Opchnąłem mu Smoczy Wyziew za podwójną cenę. Wiesz, że ma rezydencję zajmującą ponad trzy hektary? - Właściwie nie zmyślał, na którejś wyprawie faktycznie zajechali z ojcem do niejakiego pana Şeytana, który mieszka na południu Turcji i ma wielką działkę. I naprawdę kupił od nich Smoczy Wyziew za dużo drożej, niż spodziewali się sprzedać! Albo był zdesperowany albo nie znał ceny. |
| | | Torrey Stonem Skąd : Toronto Liczba postów : 144 Join date : 29/05/2013
| Temat: Re: Murawa Sob Cze 01, 2013 8:10 am | |
| Nie mówię o tym, że Cliff nie ma czasu dla Tor podczas zakochania się w Charlie. Chodzi mi o to, że jeśli ona w końcu niestety przejrzy na oczy i do niego wróci, czy coś... to wtedy zajmie się tylko i wyłącznie tą Ślizgonką, i nie będzie miał czasu ani dla Stonem'ówny, ani pewnie też dla drużyny. Jeśli chodzi o akcje przeganiania i opierdzielania z gory na dół fanek Cliffa to...mamy jeszcze dużo czasu, spokojnie. Cierpliwości. Jak jakaś się przypałęta, to zazna dość szczególnie gniewu Torrey. - Zapomniałeś już że to właśnie dzięki mnie grzejesz dupę na tym cholernym stanowisku Kapitana? - Warknęła nieprzyjemnym tonem głosu. Wręcz oschłym. Żarty żartami ale "wylanie z drużyny" i tym podobne to był na tyle czuły punkt dla Tor iż już taka potulna nie będzie. Zaraz. Chwila. Ona nigdy nie była potulna, od tego zacznijmy. - Z resztą, rób co chcesz. Lepszego obrońcy teraz nie znajdziesz. Młodzi, nowi Gryfoni są na tyle rozpieszczeni że nie potrafią nawet miotły przywołać. Powodzenia. - Najwyraźniej Torcia nie znała się na takich "zartach" albo po prostu nie chciała się znać, albo...miała to gdzieś i takich żartów nie trawiła. Wzruszyła ramionami, a tam jej coś strzeliło. Skrzywiła się na chwile, jednak zaraz potem wstanęła i zerknęła na niego dość nieprzychylnym wzrokiem. - To wróć tam i najlepiej nie wracaj. - Bąknęła w jego stronę, zaczesując natrętny kosmyk włosów za ucho. Pójdzie ściągnąć te buty, może do dormitorium, albo...gdzieś. |
| | | Clifford Prince Skąd : Plymouth Liczba postów : 191 Join date : 09/05/2013
| Temat: Re: Murawa Sob Cze 01, 2013 9:43 am | |
| Oj no bez przesady! Znajdzie czas i dla Tor i dla drużyny i na wygranie Turnieju! I jeszcze mu go trochę zostanie na leniuchowanie! Uniósł wysoko brwi, jak Torka znowu zagrała tą kartą, która zagrała. Naprawdę? Nigdy nie przestanie mu tego wypominać i najwyraźniej być o to zazdrosną? - A jak myślisz, czemu nie ty siedzisz na tym stołku? - Nie chciał mówić wprost, że Tor po prostu się nie nadaje na prowadzenie ludźmi, bo nie umie. Z całej ich drużyny, to właśnie Cliff ma świetne zdolności przywódcze, jest dobrym liderem, wie jak z ludźmi pracować, bo robi to niemal bez przerwy. I przecież i tak by jej nie wywalił! Nie dlatego, że jest świetnym obrońcą, bo właściwie niektóre cechy jej charaktery w ogóle na samym wstępie kwalifikują ją do usunięcia z drużyny, ale dlatego, że wie, jak bardzo to lubi i jakie to dla niej ważne. No i to jego siostra, nie zrobiłby jej takiego chamstwa. Chyba że naprawdę przegnie, wtedy będzie bezlitosny! Śledził wzrokiem jej poczynania, jak to wstała gwałtownie i dalej demonstrowała swojego focha. Naprawdę to było zabawne, aczkolwiek się nie uśmiechał. Zbyt szeroko. Tylko troszkę! - Zabiorę cię tam kiedyś. - Tutaj na chwile szerzej się uśmiechnął. Obiecywał jej wiele razy, że ją zabierze na wyprawę. Jeszcze tego nie zrobił z tego względu, że ojciec zabronił mu zabierania kogoś, kto jeszcze nie ukończył nauki i nie jest pełnoletni. Ale za każdym razem mówił poważnie i tę obietnice w końcu spełni, pokaże Torce smoki, pokaże rzadkie gatunki, nauczy ją tego wszystkiego, czego sam nauczył się na takich wyprawach. |
| | | Torrey Stonem Skąd : Toronto Liczba postów : 144 Join date : 29/05/2013
| Temat: Re: Murawa Czw Cze 06, 2013 2:38 pm | |
| Nie była o to zazdrosna, bo sama dobrze wiedziała iż nie nadaje się na Kapitania. Ona nie lubi ludzi, ludzie nie lubią jej. Czyli w takim wypadku raczej nie może nimi rządzić z własnej woli, no bo to by bylo po prostu nie możliwe. Proste. Doskonale także zdawała sobie sprawę z faktu iż raczej nikt w drużynie jej nie lubi, procz Cliffa. No, może jeszcze Teddy, ale on chyba wszystkich lubi... Szczerze? Kompletnie jej to nie przeszkadzało. Ba. Nawet pasowało. Nigdy raczej starać się nie będzie o to, żeby ludzie ją polubili bo nie miałoby to sensu i mijało się z celem. Mimo wszystkich jej jakże...licznych wad Tor raczej specjalnie nigdy nie zrobi czegoś, przez co Cliff będzie zmuszony by ją wywalić z drużyny. Zalezy jej na grze, jak na niewielu innych rzeczach, a jak na czyms jej zależy to po prostu do końca, bez zbędnej gadki. Trochę teraz wkurzyła się na Gryfona i to w sumie na tyle, że jej oczy z brązowych od razu zmieniły się na jasne błękitne, że aż równie dobrze można by było powiedzieć białe. Zaraz potem powróciły do normalnego koloru, gdy tylko ich właścicielka zdała sobie z tego sprawę. Gdy usłyszała jego słowa, uniosła brwi, nachylając się ku Przyjacielowi. - Słowo? - Spytała, a kąciki jej ust niemalże drgnęły w dziwnym usmieszku. Nie był on ani wredny, ani bezczelny, jaki to zawsze gościł na jej twarzy, a nawet mogę śmiało powiedzieć że...specyficzny, ale jednak bez zlego kontekstu. No. Pociągneła teatralnie nosem, prostując się. Nie potrafiła zbyt długo gniewać na Niego. Po prostu się nie dało. Zerknęła w stronę trybun a później na wyjście. - Ja idę coś zjeść. Spotkamy się po zadaniu? - Spytala przekrzywiając głowę w bok, aby zaraz potem nawet nie czekając na odpowiedź, odwróciła się i wyszła z murawy, udając się...gdzieś. Gdy odchodziła jeszcze pomachała mu na odchodne.
z/t |
| | | Pascal Lemaire Skąd : Saint Tropez Liczba postów : 58 Join date : 09/10/2013
| Temat: Re: Murawa Czw Sty 08, 2015 6:56 pm | |
| Wilkołactwo naprawdę jest przekleństwem. Nie tylko z samego powodu comiesięcznej transformacji w bólach i mękach, żądzy krwi i morderczych zamiarów, ale i z prostego powodu wyczulonych zmysłów. Czasem to było dużo większym przekleństwem, niż pełnia. Na przykład te momenty, kiedy wyczuwał zapach szamponu April zaraz po tym, jak wzięła prysznic, choć była bardzo daleko, zapach zmartwienia Carli, kiedy Gabe był daleko, nasilony zapach April raz na miesiąc (najgorzej, jak zbiegało się to z pełnią, o matko bosko kochano, Pascala łańcuchami wtedy trzeba przykuwać, żeby się na nią nie rzucił, bo nie chce jej do niczego zmuszać, poganiać, bo nadal pozostawała tą nieśmiałą dziewczyną, która trochę boi się bliskości... PASCALOWI NIEDŁUGO EKSPLODUJĄ JĄDRA.) gdziekolwiek na terenie zamku by się nie znalazła, zapach skruszonego Gabe'a, kiedy znowu obrywał od Carli książką, zapach Ryana i Meredith... no. Właśnie, zapach Ryana. To właśnie nuta naturalnego zapachu przyjaciela przykuła jego uwagę. Zmieniona, nasilona, przesycona... bólem? złością? Gdzieś też wyczuwał nieco zasmuconą April, ale to przyjaciel potrzebował go teraz bardziej. Coś się stało. Odłożył czytaną w tej chwili książkę i dyskretnie węsząc, podążył za znanym zapachem. Superwęch powiódł go na... stadion Quidditcha. Nie musiał wcale szukać, dojrzał Ryana w powietrzu, jak tylko wkroczył na murawę. Teraz niemal fizycznie czuł jego wściekłość, ból, zawód... złamane serce? Albo coś podobnego. I najchętniej wzbiłby się w powietrze i ściągnął go na ziemię, gdyby nie bał się latać. Rozejrzał się na boki. No, zobaczmy, czy telepatia Świętej Trójcy zadziała i Gabe pojawi się na ratunek. Pascal naprawdę nie widział siebie na miotle. |
| | | Gabriel Chevalier Skąd : Blandouet; Francja Liczba postów : 155 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Murawa Czw Sty 08, 2015 7:14 pm | |
| Zadowolenie Gabriela bezczelnie biło mijających go ludzi po oczach. Tak, to był właśnie ten dzień kiedy młody (no może nie taki młody, oprócz Ryana jedyny chyba w historii człowiek, który kiblował dwa razy w szkole magii…) Chevalier tak po prostu powiedział swojej dziewczynie, że ją kocha. Ktoś by pomyślał, że to normalna sprawa, ale nie dla Gabe’a. Gabe jako przedstawiciel kobieciarzy, idiotów, imprezowiczów i łamaczy serc nigdy w życiu nikomu (oprócz ojca) nie powiedział tych słów. Tylko Carli. Ale to było takie normalne i naturalne, że w końcu musiało paść, no bo przecież chyba wszyscy widzieli, że całkowicie oszalał na jej punkcie. Odruchem Gabriela było wybranie się na stadion. Po prostu musiał polatać, pokrzyczeć, wyładować się, bo inaczej pobiegłby do Pascala I Ryana by jak jakaś plotkująca baba opowiadać o tym co się stało. Miał inny zamiar. Teraz się wyszumieć, a później zdawkowym tonem coś tam napomknąć, że zdaje się, że wyznał miłość Carli. Kiedy już szedł w stronę murawy dzierżąc pod pach swoją miotłę i torbę ze swoimi zakleszczonymi zaklęciem kaflami z daleka zauważył Ryana miotającego się na miotle w powietrzu i stojącego na trawie Pasca, który rozglądał się dookoła ogłupiałym wzrokiem. Doskonale wiedział, że dla przyjaciela latanie było mordęgą i w pierwzej chwili nie mógł załapać czemu Ryan w takim razie zaciągnął go akurat tutaj. Dopiero po chwili pomyślał, że coś moglo być nie tak. - Pasc! – Krzyknął jeszcze z daleka i spokojnie podszedł na środek stadionu.
|
| | | Pascal Lemaire Skąd : Saint Tropez Liczba postów : 58 Join date : 09/10/2013
| Temat: Re: Murawa Czw Sty 08, 2015 8:09 pm | |
| No proszę, telepatyczne wzywanie zadziałało! Prędzej wyczuł Gabe'a, niż go zobaczył. Emanował tak silnym... podekscytowaniem i nadmiarem energii, że nie trzeba było być wilkołakiem, żeby niemal namacalnie na skórze poczuć przeskakujące impulsy energetyczne, które radośnie płynęły od Chevaliera. Odwrócił wzrok na przyjaciela, pozostawiając na moment Ryana samego sobie miotającego się gdzieś w powietrzu. Miał tylko nadzieję nie musieć uchylać się przed tłuczkiem. Odetchnął z ulgą, jak Gabe znalazł się bliżej. Zbawienie, nie będzie musiał podejmować ryzykownych prób ściągnięcia Hockney'a na ziemię! - Zdaje się, że tłuczki naraziły się Ryanowi. - Wycelował palcem w niebo, gdzie nad nimi co chwile było słychać uderzenia pałki o tłuczek. - Ściągniesz go, zanim pomyli własną głowę z tłuczkiem? Coś jest... nie w porządku. - Skrzywił się lekko, nie wiedząc jak inaczej to przedstawić. Bo nie wiedział w sumie o co chodzi, jedynie czuł, że coś jest bardzo nie tak. |
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Murawa Czw Sty 08, 2015 10:46 pm | |
| Ryan nigdy nie miał złamanego serca. To on był tą stroną, która odchodziła jeśli jakaś laska zaczęła robić się natrętna. To on łamał serca. Jeszcze żadna nie podbiła jego serca. Mer była pierwsza i ostatnia. Waląc pałką w tłuczek wiedział, że nigdy więcej nie popełni tego błędu. Nigdy nie podejrzewałby, że złamane serce aż tak boli. Nie płakał. A miał ochotę płakać! Wrzeszczeć! Rozwalić coś! W tej chwili był na etapie rozwalania. Postawił sobie za cel walić pałką w tłuczek do momentu, aż drewno nie wytrzyma. Walił w tłuczek na ślepo, więc stojący na dole Pascal musiał uważać. Ryan na samym początku go nie zauważył, ale w końcu musiał. Zignorował go i walił dalej. Chwilę później zauważył także Gabriela. Zaraz się zacznie. Wiedział, ze Pascal nigdy w świecie na miotłę nie wsiądzie, ale Gabe to co innego. Chwycił się jedną ręką miotły i poleciał jeszcze dalej. Nie miał teraz ochoty na rozmowę. To może okazać się nieco chamskie, ale Ryan widział ile szczęścia dają chłopakom dziewczyny i naprawdę nie chciał teraz patrzeć, a tym bardziej słuchać, jak dobrze układa im się w związkach. -Odpuście sobie. Chcę być sam-doskonale wiedział, ze Pascal go usłyszy. W jego stronę nadlatywał tłuczek i Ryan z krzykiem uderzył w niego pałką i zachwiał się. Brakowało mu powoli sił. Ile już tak walił? Dobre pół godziny. |
| | | Gabriel Chevalier Skąd : Blandouet; Francja Liczba postów : 155 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Murawa Czw Sty 08, 2015 11:09 pm | |
| Nie zajęło mu długo zanim dotarł na środek boiska i stanął obok Pascala. Rzucił na ziemię worek z piłkami i pałką, a miotłę dalej trzymał w dłoni. Oparł się o nią lekko i zadarł głowę do góry kiedy Lemaire powiedział, że coś nie w porządku z tym trzecim z ich tria. - No nic. Zgadnijmy co się stało… - Gabe przekrzywił głowę i znacząco spojrzał na Pascala. Sam nie uważał Meredith za kogoś dobrego dla Ryana. Była taka wycofana i stateczna. Jakoś nie potrafił sobie wyobrazić w przyszłości ich wspólnego spotkania. Znaczy on z Carls, Pascal z April i Ryan z Mer? No nic, nie chciał jednak kwestionować wyborów przyjaciela zwłaszcza, że Ślizgonka bardzo mu do serca przypadła. A jeszcze chwilę temu śmiał się z tego, że Gabe wpadł po uszy. – Ściągnę, ściągnę… - Kucnął na murawie i wygrzebał z torby swoją pałkę, po czym usiadł na miotle i szybkim ruchem poderwał się do góry. Nie usłyszał słów Ryana, bo było za późno żeby Pascal mu je powtórzył. Ze świstem przeciął powietrze i wyleciał naprzeciw przyjaciela, który właśnie odbił tłuczka. Gabe zanurkował gdyż piłka poleciała w dół i odbił ją z całej siły daleko za siebie. Spojrzał za nią i zarzucił pałkę na ramię żeby już po chwili znaleźć się w pobliżu Ryana. - Trochę ostrożniej, bo jeszcze moment i powybijasz szyby w instytucie! – Krzyknął do niego i kiwnął głową sugerując żeby wylądowali. Sam szybko wybił się z pałką kiedy piłka wracała i odbił ją utrudniając tym Ryanowi ignorowanie go. I pewnie irytując go swoim zachowaniem. Ale przecież gdyby to Gabriela dopadł taki humor oni też nie siedzieliby z założonymi rękoma. – No dawaj! Mam kilka przeszmuglowanych butelek ognistej w szafie! – Znów krzyknął lewitując w jego pobliżu.
|
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Murawa Czw Sty 08, 2015 11:29 pm | |
| Zabawne, a Ryan myślał to samo o Gabie i Carli. Cóż, jego relacje z Carlą są dziwne. Dziewczyna wpływa pozytywnie na Geba, ale nadal nie widzi ich razem. Lubił za to Pascala i April. Obydwoje należą do tego samego domu (nadal smutam, bo rozdzielono Świętą Trójcę) i świetnie razem wyglądają. Spiorunował Geba wzrokiem,kiedy ten odbił tłuczka i podleciał w jego stronę. Był tak bardzo zły, że miał ochotę nawyzywać przyjaciela, a później bardzo tego żałować. Powstrzymał się jednak i przeklną pod nosem. Zignorował jego uwagę na temat okien w szkole. W tej chwili miał gdzieś okna i całą szkołę. Spojrzał w kierunku przyjaciela i pokręcił głową. Wiedział, że chcą mu pomóc, ale jakoś tak... wolał być sam. Chyba po raz pierwszy. Doskonale wiedział dlaczego chciał być teraz sam. Bał się pytań. Nie wiedziałby, jak na nie odpowiedzieć i w ogóle co im powiedzieć. -Gebe, ja po prostu... wy mi w tej chwili nie pomożecie. Kiedy patrzę na Ciebie i Pascala, widzę was szczęśliwych z powodu dziewczyn, a ja kurwa mam tyle szczęścia, co... szkoda o tym gadać.- olał lecącego w jego stronę tłuczka i skierował swoją miotłę w dół. Wylądował obok Pascala i zaczął pakować sowje graty. -Nie chcę ttego wszystkiego słuchać Pasc...- nie powinien ich tak taktować, ale jak inaczej mógł? Był zły, bo jego dziewczyna wolała ważyć eliksiry dla kogoś z kim walczy całe Ministerstwo.
|
| | | Pascal Lemaire Skąd : Saint Tropez Liczba postów : 58 Join date : 09/10/2013
| Temat: Re: Murawa Czw Sty 08, 2015 11:47 pm | |
| Fakt, doskonale słyszał słowa Ryana, nawet jeśli zaraz zostały brutalnie okraszone trzaskiem pałki uderzającej o tłuczek. No serio, jakby Pascal miał jeszcze delikatniejszy słuch, to musiałby zakryć uszy, bo te dźwięki wręcz by bolały! Przewrócił oczami, słysząc te słowa rzucone w powietrzu, zerknął w górę z pogardą i bardzo wymowną miną pod tytułem "no chyba nie lałeś". Tak, jasne, na pewno Pascalek posłucha pobożnego życzenia przyjaciela i zmyje się w podskokach, mhm, a porzeczki są w kropeczki i mają po osiem nóżek. Nie zdążył jednak przekazać Gabrielowi życzenia Ryana, bo ten już pocisnął w górę. Aż się Pascalowi włos na głowie zjeżył, jak tak z dołu patrzył na lawirujących i bawiących się tłuczkami przyjaciół. W powietrzu. Brrr. I nadal słyszał wszystkie ich słowa. Westchnął krótko pod nosem. Wcale nie zamierzał zalewać przyjaciela pytaniami... jeszcze. Najpierw należało go odpowiednio podlać alkoholem, w końcu trzej muszkieterowie muszą godnie czynić honory i obowiązki! Jak tylko Ryan wylądował i wygłosił swoją przemowę pod wezwaniem :niechcesłuchanizmu", jedynie wzruszył ramionami. - Toż nic nie mówię. No dobra, powiedziałem. I powiem więcej: dawno nie piliśmy razem czegoś... mocniejszego. Dużo mocniejszego. - Klepnął Ryana w ramię, posyłając mu spojrzenie "no ze mną się nie napijesz? I tak mam bardziej przesrane, jestem wilkołakiem, jak mnie poniesie, to mogę zjeść swoją dziewczynę!". A skoro już przy temacie dziewczyn jesteśmy... Pascal też jakoś specjalnie za Mer nie przepadał. Budziła w nim dziwny... lęk? Nie, to złe słowo. Raczej niepokój. Wyczuwał w jej zapachu wiele chemicznych nut, wiedział, że coś zażywa. Ale co on mógł? Nie będzie próbował wybijać jej przyjacielowi z głowy, bo sam był zakochany i jakby ktoś próbował mu wybijać Ape z głowy, to prawdopodobnie sam by głowę stracił na rzecz podwieczorka dla złego pana wilkołaka. Poczekał, aż Gabe wyląduje obok, zanim się znowu odezwał. - Jeśli się nie mylę, to zachomikowałeś jakąś... wodę ognistą w czeluściach swojej szafy? Ej, tak swoją drogą... czemu ja jeszcze nigdy nie bylem w waszym domu? To nie Beauxbatons, wszyscy tu migrują między domami, chcę pozwiedzać! - Tak, zamkną się w zaciszu pokoju i schleją do nieprzytomności! Znaczy, Gabe i Ryan, bo Pascal z tym upijaniem się, to miał maleńkie problemy... znowu, klątwa wilkołactwa? |
| | | Gabriel Chevalier Skąd : Blandouet; Francja Liczba postów : 155 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Murawa Pią Sty 09, 2015 12:01 am | |
| Nawet nie zdążył nic odpowiedzieć. Okej, wiedział jaka będzie reakcja Ryana i wcale się nie zdziwił tylko do cholery, niech już zostawi te biedne tłuczki w spokoju bo zamiast atakować zaczną uciekać. Gabriel zleciał na ziemię zaraz po Ryanie i w locie jeszcze złapał tłuczka, który nieźle nim zachwiał. Ale jako, że podczas meczów obrywał nie raz to nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Uderzył stopami w murawę i rzucił piłkę Ryanowi. - Zawsze mam zapasy. Tylko mnie nie zdradźcie przypadkiem. – Odparł rzucając swoją pałkę na worek z piłkami. Uśmiechnął się pod nosem słysząc Pascala i kątem oka zerknął na przybitego Ryana. Faktycznie najpierw musieli usiąść, napić się i pożartować. Wtedy dopiero rozpocznie się analiza problemu i poważne podejście do tematu. Poza tym zawsze(często) problemy rozwiązywali wspólnie. Często w bardzo prymitywny sposób. A ich pomysły dalekie były od doskonałości, ale w końcu o to właśnie chodzi. Ryan mógł na nich liczyć i wcale nie zamierzali teraz przy nim epatować swoją radością, kiedy sam miał problem. Poepatują sobie później. Swoją drogą… Czyli tylko Ape jest zaakceptowana przez cały zespół?
|
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Murawa Nie Sty 11, 2015 11:34 pm | |
| Ryan sam nie wiedział skąd nagle wzięła się w nim ta cała złość. Rzucił na ziemie swoje rzeczy i spojrzał na nich wściekłym wzrokiem. -Nie mam ochoty na whiskey i na nic mocniejszego!-wydarł się na nich i cofnął się o parę kroków do tyłu. Przeczesał włosy palcami i kopną coś, co leżało i przeszkadzało mu tak samo, jak chłopaki. Nie potrafił zebrać myśli do kupy. Wciąż w głowie siedziała mu scena z Mer. Zasłonił twarz dłońmi i stał tak przez dłuższą chwilę. Jak ona mogła? -Sorry chłopaki za to, ale ja naprawdę, naprawdę nie wierzę, że w tej chwili alkohol mi pomoże. Jestem taki wściekły, że mam ochotę wszystko rozwalić. Rzucić się na was i wylać z siebie całą tą złość- Opuścił ramiona i westchnął. Chciał powiedzieć im co się stało, ale czasami widział, jaki stosunek mają do jego związku z Meredith. Sam może nie był lepszy oceniając Carlę czy April, ale zawsze stał po stronie swojej dziewczyny. Mimo to, nadal byli jego najlepszymi przyjaciółmi i wiedział, że jakoś pomogą mu zapomnieć o Mer i iść dalej, tak samo, jak ona zrobiła. szkoda tylko, że wybrała nie tą drogę, którą chciał iść Ryan. Najwidoczniej tylko ona. |
| | | Pascal Lemaire Skąd : Saint Tropez Liczba postów : 58 Join date : 09/10/2013
| Temat: Re: Murawa Pon Sty 12, 2015 1:32 am | |
| Pascal aż szerzej otworzył oczy i odruchowo lekko się odsunął, widząc zachowanie przyjaciela. Coś było wyraźnie bardzo, ale to bardzo nie tak, jak być powinno. Ryan nie miał w zwyczaju zachowywać się w ten sposób. Z całej ich trójki to Gabe zawsze był tym najbardziej... wybuchowym. A tu proszę, chyba nieco się przekalibrowali. Spojrzał na Chevaliera, unosząc brwi w zdziwieniu, po czym westchnął. Podszedł do Hockney'a, złapał go za ramię i stanowczym ruchem odwrócił w swoim kierunku. - Wal. - Zrobił dłońmi ruch zachęcający Ryana do uderzenia. Co, jak co, ale Pascala raczej nie uszkodzi, zalety wilkołactwa. Chyba dzisiaj robił sobie wyliczankę plusów i minusów swojej klątwy! Nie lubił obrywać, ale czego to się nie robi dla przyjaciół? Na nim wszystko szybciej się zagoi, prawdopodobnie nie poczuje uderzenia tak silnie, jak normalny człowiek. - Tylko palców sobie nie połam. - Uśmiechnął się nieco cynicznie, tym razem kiwnięciem głowy zachęcając Ryana do faktycznego wylania tej złości fizycznie. Chciał się na nich rzucić? Prosze bardzo, Pascal daje mu możliwość! - Obiecuję, że nie oddam. - Wolał podkreślić, w końcu mogłoby go ponieść i jeszcze by przyjaciela uszkodził... Ale do pełni wystarczająco daleko, kontroluje się w stu procentach. |
| | | Gabriel Chevalier Skąd : Blandouet; Francja Liczba postów : 155 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Murawa Wto Sty 13, 2015 12:18 am | |
| Krzyczący Ryan… No zdarzało im się już raz czy drugi. Nigdy jednak nie widział przyjaciela az w takich nerwach. Coś co mu i Pascalowi chyba na początku zdawało się sprawą do ogarnięcia, teraz chyba nie wyglądało tak prosto. A wszystko przez te ich nowe związki. Bycie dojrzałym i dorosłym. Zanim pojawili się w Durmstragu życie im mijało od rozróby do imprezy i od imprezy do jakiegoś romansu. Teraz im się zachciało zakochać… Same dramaty, a to co się stało musiało go naprawdę uderzyć, skoro wymigiwał się od ich towarzystwa na wszelkie sposoby. Po prostu wysłuchał tego co Hockney miał do wykrzyczenia stojąc obok Pascala i chyba niemal w tym samym momencie chciał powiedzieć, że może być chłopcem do pobicia. W końcu czego się nie robi dla przyjaciół? Uśmiechnął się kątem ust kiedy Pasc postawił Ryana naprzeciwko siebie każąc mu bić. Akurat z ich trójki on był najbardziej odporny i silny… well. - Mnie też możesz bić, ale ja mogę odruchowo ci oddać. – Wtrącił tylko żeby sytuacja była jasna.
|
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Murawa Wto Sty 13, 2015 12:33 am | |
| Patrzył się na Pascala i nie dowierzał. Nie sądził, że kiedykolwiek powoli na coś takiego. Patrzył się na niego i jednocześnie odsuwał. Oczywiście mógł to zrobić i przy tym pewnie sobie coś połamać, ale z drugiej strony co mu to da? Czy jeśli uderzy przyjaciela (który wyjdzie z tego bez szwanku), to czy ból po odejściu Meredith zniknie? Pewnie nie. I chłopacy przyznają mu rację. Zmieszany przetarł twarz dłonią i opuścił ręce. W tej chwili odezwał się Gabe i Ryan mimowolnie uśmiechnął się leciutko. Mógł się domyślić, że mu odda. Mimo wszystko wolał nie ryzykować i zostać sam, bo jeśli zmieni zdanie nie chce aby to co się wydarzy wpłynęło na ich przyjaźń. -Nie zrobię wam tego.-Powiedział cicho i wrócił do zbierania swoich rzeczy. Ominął chłopaków i zaczął wrzucać wszystko do worka. Kiedy pakował kij zauważył, że jednak nieco uszkodził drewno. Zarzucił worek na ramię i spojrzał na przyjaciół. Patrząc na ich miny zrozumiał, że powinni wiedzieć. -Mer mnie zostawiła.-Jak na razie był w stanie powiedzieć tylko tyle. |
| | | Pascal Lemaire Skąd : Saint Tropez Liczba postów : 58 Join date : 09/10/2013
| Temat: Re: Murawa Wto Sty 13, 2015 12:45 am | |
| Przewrócił teatralnie oczami i w tak samo teatralnym geście uniósł ręce, jakby słowa Ryana były dla niego zawodem. No jak to, nie uderzy go? Zaraz posłał mu jednak uśmiech, pokrzepiający. Widział w jak bardzo złym stanie jest przyjaciel i naprawdę bardzo chciał mu pomóc. Tylko problemem było, że nie wiedział jak, bo nie wiedział co się stało. No dobra, zaraz się dowiedział. I właściwie... cóż, nie był zdziwiony. Dlaczego? Właściwie nie znał Meredith... w sumie w ogóle jej nie znał. Ale jakoś za nią nie przepadał. Była taka... mroczna. Strasznie powazna, wyniosła i sprawiała wrażenie, jakby uważała się za lepszą od innych z tym swoim twardym spojrzeniem. Nie uśmiechała się, a to było dla Pascala dużym minusem u dziewcząt. No i słyszał wiele historii na jej temat, widział ją z wieloma chłopakami... nie uważał jej za idealny materiał na dziewczynę dla przyjaciela, bo obawiał się, że prędzej, czy później, złamie mu serce. Ale, jak to mówią, serce nie sługa. Najwidoczniej Ryan coś w niej widział. Przez myśl przebiegło mu słowo "SUKA!", ale nie powiedział tego na głos. Spojrzał na Gabe'a, nie wiedząc co powiedzieć, aż znowu przeniósł wzrok na Ryana. - Zdecydowanie Ognista jest za słabym alkoholem na ten stan. - Pokiwał głową dla podkreślenia własnych słów. Cóż, o tym chyba jednak muszą pogadać przy czymś o mocy uderzeniowej równej pędzącego smoka. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Murawa | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |