|
| Wąska przestrzeń za szklarniami | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Meredith York Liczba postów : 89 Join date : 28/05/2013
| Temat: Wąska przestrzeń za szklarniami Wto Maj 28, 2013 9:06 pm | |
| Przestrzeń pomiędzy murami zamku a szklarnią, zawalona starymi donicami, połamanymi narzędziami, uschniętymi lub podgnitymi roślinami, jakimiś deskami, pustymi workami po ziemi. Ogólnie trochę bałagan, ale całkiem nieźle uporządkowany. Po godzinach lekcyjnych raczej nikt tu nie zagląda. |
| | | Meredith York Liczba postów : 89 Join date : 28/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Wto Maj 28, 2013 9:17 pm | |
| Meredith przyjechała do Durmstrangu z nieco innych pobudek, niż większość uczniów. Nie chciała się zgłaszać do Turnieju, nawet jej to przez myśl nie przeszło, nie kręciły ją takie rzeczy. Przyjechała tu, żeby znaleźć się jak najdalej od dziadów, którzy zaczynali być bezczelni do granic możliwości. Póki co działało! Wyjechała do "kolebki" Czarnej Magii, więc pewnie uważają, że jednak dziewczę "przejrzało na oczy". Nic bardziej mylnego. Ale nie zamierzała wyprowadzać ich z błędu. Przyjechała i całkiem nieźle się tu czuła. Na szczęście miała ze sobą siostrę, bo w inny wypadku chyba by uschła z tęsknoty. W przeciągu tych dwóch miesięcy zdążyła poznać zamek na tyle, że wiedziała gdzie co wolno, a gdzie czego lepiej nie robić. Na ten przykład opuszczone poddasza wież były dobrym miejscem do ważenia swoich eksperymentalnych środków, uczniowie Durmstrangu raczej nie przywiązywali większej wagi do domowej prywatności, więc nie jedną noc spędziła w nieswoim łóżku, a tyły szklarni nadawały się doskonale do palenia mugolskich papierosów, których nie potrafiła sobie odmówić. Nawet jeśli na dworze było zimno! Uzbrojona w szalik i płaszczyk, ale bez czapki (nigdy nie nosi czapki. NIGDY.) zajęła strategiczne miejsce na stercie połamanych desek. Przykryła je tylko jakimś workiem, żeby drzazg nie nazbierać i usiadła. Wyłuskała papierosa z paczki, włożyła go w usta i odpaliła różdżką. Zaciągnęła się głęboko, niespiesznie. Zamknęła oczy, odchyliła głowę i dopiero po kilku sekundach wypuściła z płuc dym. Tak dobrze. |
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Wto Maj 28, 2013 9:32 pm | |
| Czas zdecydowanie leciał zbyt szybko. Jeszcze niedawno Ryan rozpakowywał swoją torbę, a tu już minęły dwa miesiące od przybycia do szkoły, obcej szkoły. Trochę tęsknił za swoim rodzinnym domem. Nigdy wcześniej nie wyjeżdżał na tak długo. Wiedział jednak doskonale, że ta przygoda może mu przynieść bardzo wiele korzyści, jak np., poznać nowych ludzi i nawiązać przyjaźnie, które i tak pewnie nie przetrwają próby czasu. Miał jednak swojego najlepszego przyjaciela przy sobie, wiec nie miał co narzekać. A dziewczyny? Też jest ich sporo, ale nie ma wśród nich "tej". Tata kiedyś mu mówił, ze w szkole pozna tą swoją jedyną. Ryan ma jeszcze tylko rok, więc niech się lepiej ten czas tak nie śpieszy. Na razie jednak jego jedyną miłością jest nikotyna i qiuddich. Jego płuca nabrały bardzo wielkiej ochoty na papierosa, które zakupił w mugolskim kiosku, dlatego wyszedł na dwór i podążył do swojego ulubionego miejsca, gdzie wiedział, ze nikt go nie złapie. Było strasznie zimno, więc okrył się ciaśniej szalikiem. Na samym początku nie zauważył, ze ktoś inny odkrył jego kryjówkę. Wyciągał właśnie papierosa, gdy dostrzegł samotnie siedzącą dziewczynę, która z pozoru wydawała się miła i chyba taka była. Wzruszył ramionami i parł się o ścianę zaraz obok połamanej jakieś rośliny. Nie lubił zielarstwa, wiec nawet nie wiedział co to za roślinka, która powoli zaczynała nie być rośliną. Zaciągnął się papierosem i wypuścił dym z płuc w stronę dziewczyny. -Cześć-odezwał się do nieznajomej licząc, że mu odpowie. Pierwszy raz ją widział, a szkoda, a szkoda. |
| | | Meredith York Liczba postów : 89 Join date : 28/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Wto Maj 28, 2013 9:50 pm | |
| Nie spodziewała się, że kogoś może spotkać akurat w tym miejscu. Odkryła je w drugim tygodniu nauki, przez pierwszy eksplorując zupełnie inne miejsca i od tamtej pory była tu częstym bywalcem. Za każdym razem sama, bez żywej duszy w okolicy. Chyba że liczyć jakieś pałętające się koty. I własnie z kotem skojarzyła na początku szelesty, które dobiegły gdzieś z boku. Nie otworzyła oczu, dopóki nie poczuła na twarzy podmuchu, który nie mógł być wiatrem. Pachniał dymem. Opuściła głowę i w półmroku spojrzała na chłopaka, który nonszalancko opierał się ramieniem o ścianę. Kojarzyła go? Możliwe. Tyle nowych twarzy przewinęło się przez korytarze i na lekcjach, że naprawdę nie zwracała na nikogo większej uwagi. Zmierzyła nieznajomego wzrokiem. Od stóp po czubek głowy i zatrzymała spojrzenie stalowych oczu w jego... niebieskich? Zielonych? A może to szary? Nie odpowiedziała. Po kilku sekundach wpatrywania się w niego elektryzującym spojrzeniem, odwróciła głowę. Zaciągnęła się niespiesznie, delektując nikotyną wypełniająca płuca, kilka sekund przytrzymała, po czym znowu spojrzała na chłopaka i tak jak on wcześniej, wypuściła dym w jego kierunku. Och, podejrzewała, że nieobce mu jest znaczenie tego gestu. (ale ja powiem co to znaczy, bo dowiedziałam się od palaczy, a sama nie palę xD Ponoć jak ktoś wypuszcza ci dym w twarz, to ma na Ciebie ochotę. Ile w tym prawdy? Tego nie wiem xD Ale do sytuacji tutaj całkiem pasuje!) - Beauxbatons? - Nie nadużywała słów. Nigdy tego nie robiła. Zawsze mówiła mało, taką już miała naturę. A teraz po prostu bez jakichś zbędnych emocji zapytała z jakiej jest szkoły. Strzeliła, że Francuz, bo zdecydowanie nie miał norweskiego akcentu. A co, jak co, ale z Hogwartu na pewno by go kojarzyła. Nie umknąłby jej uwadze... |
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Wto Maj 28, 2013 10:08 pm | |
| Dziewczyna zauważyła jego obecność. To dobrze, a nawet lepiej, bo przynajmniej nie jest teraz sam i chyba zdobył towarzystwo. Palił, gdy dziewczyna mierzyła go wzrokiem. Nie przeszkadzało mu to, bo i on miał okazję przyjrzeć się dziewczynie. Była ładna i sam nie wiedział skąd to wie, ale czuł, że dziewczyna nie jest zbyt rozmowna, a nawet trochę tajemnicza. Poznał wiele typów dziewczyn i chyba widział już prawie wszystko. Tym razem to ona wypuściła dym prosto w jego stronę. (Jestem palaczem, ale nigdy o czymś takim nie słyszałam, ale zapamiętam to na przyszłość). Kąciki jego ust uniosły się do góry. -Zgadza się. A Ty?-wolał się spytać, bo odrobinę się wahał. Nie wyglądała jak dziewczyna mieszkająca w Norwegii, ale kto to wie. Teraz ludzie mieszkają tam, gdzie im najlepiej. Kucnął i zaciągnął się. Nigdy wcześniej nikogo tutaj nie spotkał i chyba sądził, że tylko on zna to miejsce, no może oprócz psorki od zielarstwa, która chyba go nie lubi.
|
| | | Meredith York Liczba postów : 89 Join date : 28/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Wto Maj 28, 2013 10:34 pm | |
| Gdyby trafił na gorszy dzień Mer, to prawdopodobnie zostałby zignorowany, jak to robiła z większością społeczności mijającej ja na korytarzach. Albo odpowiedziała coś zdecydowanie mało miłego, co zakończyłoby nie tylko rozmowę, ale i znajomość, która nawet jeszcze nie miała okazji się rozpocząć. Nie odpowiedziała od razu, przez chwilę obserwowała go w niemym zainteresowaniu. Choć właściwie wyraz jej twarzy nie zmienił się ani o ton, więc nie dało się jednoznacznie stwierdzić, czy to zainteresowanie, czy chłodna obojętność. - Hogwart. - Oparła się łopatkami o mur zamku i momentalnie poczuła jego chłód, przenikający przez płaszcz i niezbyt gruby sweterek. Ale nie zatrzęsła się z zimna, to jeszcze nie te temperatury. Znowu się zaciągnęła i zrobiła to samo, co zrobiła zanim on się pojawił. Czyli odchyliła głowę (tym razem też oparła ją o mur) i wypuściła dym po chwili. Przypatrywała się, jak szara chmura rozmywa się w chłodnym wieczornym powietrzu, nie mówiąc kompletnie nic. Cisza dookoła brzęczała specyficznie, przerywana jedynie szumem wiatru gdzieś w drzewach i krzakach, odgłosem skrzydeł przelatującego ptaka, czy skrobaniem myszy grasującej w szklarni. Ewentualnie zbyt żywotnej roślinki. - Meredith. - Przedstawiła się po tej dłuższej chwili ciszy, jak uznała, że właściwie czemu nie, chłopak wydał się jej interesujący. Nie gadał bez sensu i w nadmiarze, nie był w żaden sposób nachalny, nie narzucał swojej osoby, nie gwiazdorzył. Idealny kompa do papierosa. I milczenia. Może jeszcze kiedyś razem pomilczą? |
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Wto Maj 28, 2013 10:48 pm | |
| Myślał, ze dziewczyna już mu nie odpowie, ale jednak usłyszał jej głos. W tym samym momencie spojrzał na nią z papierosem w ustach, bo nie zdążył go jeszcze wyjąć. Mrugnął bo dym zaczął drażnić jego oczy. Wyciągnął papierosa z buzi i wypuścił dym, który dość długo przytrzymywał w płucach. Zawsze się zastanawiał, jak to możliwe, że coś takiego może uzależnić. Nie palił długo, ale teraz czuł, że chyba będzie palić codziennie, byle tylko ją tutaj spotkać. Cisza była ich towarzyszem. Rozglądał się na boki co jakiś czas, ale nikogo oprócz nich tutaj nie było. Przyglądał się dyskretnie dziewczynie starając się wymyśleć jakiś temat do rozmowy, ale w głowie miał kompletną pustkę. Nie chciał zbłaźnić się w oczach tej dziewczyny. Już miał zadać pytanie w stylu „Podoba Ci się dzisiejsza pogoda?”, ale na szczęście dziewczyna go uratowała. Odetchnął z ulgą i uśmiechnął się. Powtórzył w myślach kilka razy jej imię i musiał przyznać, że było ciekawie. -Miło mi, Metedith jestem Ryan-nie wiedział, czy podać jej rękę, czy może ukłonić się, więc postanowił nadal kucać. Dopalił papierosa i schował dłonie w zewnętrzne kieszenie kurtki. -Jak Ci się podoba w Durmstrangu?-nie chciał, by znów zapadła cisza, więc postanowił zadać jej kilka pytań i w ten sposób trochę się o niej dowiedzieć.
|
| | | Meredith York Liczba postów : 89 Join date : 28/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Wto Maj 28, 2013 11:08 pm | |
| Z ta nikotyną, to jest taka dość zabawna sprawa. Niby uzależnia, ale tak naprawdę... nie. Chyba że to kwestia podejścia. Meredith, na przykład, nie była uzależniona, nie miała delirki, jeśli nie zapaliła przez kilka dni, nie czuła potrzeby inhalacji nikotynowej co godzinę. Ale to lubiła. Dlatego też wychodziła na papierosa czasem kilka razy dziennie, a czasem w ogóle, zależy czy miała na to ochotę, czy nie. Zwykle pozwalało jej to skupić się na rozbieganych myślach, na chwilę zwalniało i dawało możliwość odetchnąć od biegu życia. Taki mały spowalniacz, żeby oderwać się od tego pędu czasu. No i przysparzało ciekawych spotkań i znajomości, co widać na załączonym obrazku! Jakby zapytał o pogodę, zostałby wyśmiany, o ile krótkie prychnięcie bez uśmiechu można określić mianem wyśmiania. Tak samo by zareagowała, jakby jej podał rękę, a co gorsza ukłonił. To nie średniowiecze! NA jego szczęście zrezygnował z każdej z tych rzeczy. On już skończył papierosa, a ona swojego nadal niespiesznie dopalała. Poza tym większy, niż standardowe, a co się będzie ograniczać. Wypuściwszy z płuc kolejną porcję dymu, spojrzała na Ryana. Już nie był to bezosobowy papieros, a rozmowa, skoro zadał pytanie. - Całkiem tu... przyjemnie. Inaczej. - Wzruszyła lekko ramionami. Nie zastanawiała się w sumie nad tym, jakie odczucia wywołał w niej zamek i jego okolice, więc i nie wiedziała konkretnie co odpowiedzieć. Na pewno nie był tak duży i skomplikowany, jak Hogwart, ale za to miał dużo więcej terenów zielonych. Niekoniecznie bardzie zielonych ale więcej. - Bardzo różni się od waszej szkoły? - Właściwie Mer nigdy nie była we Francji, więc nawet nie przypuszczała jak może wyglądać budynek Beauxbatons. |
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Wto Maj 28, 2013 11:24 pm | |
| Całe szczęście rozmowa szła w dobry kierunku. Rozejrzał się na boki szukając jakieś deski, na której będzie mógł usiąść. Gdy już taką znalazł to klapną czterema literami na niej. Odchylił się do tyłu i oparł plecami o ścianę szklarni, w której usłyszał jakieś hałasy, ale pomyślał, że to pewnie jakaś roślina choć nie był do końca tego pewny. Lekcje się skończyły, więc to nie mógł być nauczyciel. Spojrzał na dziewczynę swoimi szarozielonymi oczami. Przyglądał się, jak paliła i odpowiadała na jego zadane pytania. Sięgnął po jeszcze jednego papierosa. Podpalił różdżką, ale tym razem palił powoli. Powinien być zły, ze jego ulubione miejsce już nie jest „jego ulubionym miejscem”, ale nie był. Możliwe dlatego, ze to za jej sprawą. Od tej pory chyba będzie musiał zacząć mówić, ze to jest „Ich miejsce”. -Nie, ale…-spojrzał w bok-Każdy pewnie teraz na moim miejscu powinien powiedzieć „ Jest tutaj podobnie, ale moja szkoła jest dużo fajniejsza”, ja jednak tak nie mogę powiedzieć, bo wtedy bym skłamał-spojrzał na Meredith i wzruszył ramionami-Jestem pewny, że Hogwart nieco się różni, prawda?-zaciągnął się unosząc głowę do góry wypuścił dym sprawiając, ze nad ich głowami pojawiła się chmura dymu, którą szybko rozwiał wiatr.
|
| | | Meredith York Liczba postów : 89 Join date : 28/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Wto Maj 28, 2013 11:40 pm | |
| Nie tylko dla Ryana "jego" miejsce przestało być "jego". A raczej TYLKO "jego". Jak się okazuje ani Meredith, ani Ryan nie byli jedynymi osobami, które to miejsce znały. Zapewne takich osób jest dużo więcej, nie tylko oni dwoje i psor/ka od zielarstwa. Ale niech to pozostanie w sferze ewentualnych domysłów. Jak to mówią: czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Więc od tej chwili to będzie JEGO i JEJ wspólne miejsce. Meredith to nie przeszkadzało, podzieli się stertą połamanych desek. Chyba że będzie miała zły dzień, wtedy całą zagarnie dla siebie. Nie wzruszyła ramionami, ani w żaden inny niewerbalny sposób nie odniosła się do jego słów. Cóż, może faktycznie większość osób zaczęłoby przechwałki "moja szkoła jest lepsza, bo...", ale jaki w tym był sens? Co to miało na celu? Idiotyzm. Każda szkoła zdecydowanie jest inna, po co je porównywać? Tym bardziej, jeśli nie widziało się tych innych. - Jest... inny. Większy. - Nie była w stanie powiedzieć ile razy większy, ale to i tak pewnie nie oddałoby tej różnicy. Tym bardziej, że trzeba by na to spojrzeć w trójwymiarze. Nie była w stanie wymienić różnic, bo nie dość, że było tego dużo, to i tak nie zobrazowałoby mu Hogwartu. - I ma nieco mniej terenów zielonych. Ale jest równie... hm, okazały i majestatyczny. - No ciężkie zadanie, opisać zamek! Nie znała się na architekturze, więc nie powie mu z jakiego okresu jest który. Zamek to zamek. Ale i tak całkiem się rozgadała, jak na nową znajomość. - Wy też macie tyle zieleni? - Skoro została jej jeszcze jedna trzecia papierosa, można było to spożytkować nawet do celu rozmowy, która właściwie na tę chwile donikąd nie prowadziła. Mer zsunęła się z desek, bo panujący chłód zaczął jej się dawać we znaki, trzeba było troszkę się rozruszać. Czyli stanąć. Wystarczy, |
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Sro Maj 29, 2013 1:32 pm | |
| Słuchał uważnie słów dziewczyny i co jakiś czas kiwał głową. W sumie ton sam nie umiałby powiedzieć, który zamek z konkretnej epoki. Nigdy nie był z Hogwarcie, więc pozostało my tylko zgadywać. Powiedziała, ze jest większy, więc to już coś. Przynajmniej mieli dużo miejsca i pewnie wiele ukrytych sal, co dla nastolatków jest bardzo przydatne. W swojej szkole miał takie jedno miejsce, gdzie mógł sobie spokojnie palić i jak do tej pory nikt go nie nakrył. Tereny zielone w tej szkole to był chyba ich największy plus. Ogrody, lasy, a nawet jakieś ruiny. Będzie musiał tam iść takie miejsca są fajne. Tyle tajemnic do odkrycia! No i pewnie wiele pułapek, ale jest czarodziejem, który powtarza rok, wiec coś tam umie. Zaciągnął się papierosem jeszcze raz i spojrzał na dziewczynę. -Nie aż tak dużo jak tutaj, ale pochwalić mamy czym. Ja jednak najwięcej czasu spędzam na boisku niż nad jeziorem czy w parku-odezwał się cicho. Chyba musiało być jej zimno i z jakiegoś nieznajomego mu powodu zrobiło mu się smutno. Ściągnął szalik z szyi i podał dziewczynie -Okryj się nim, bo widzę, że Ci zimno-czekał z wyciągniętą ręką, aż zabierze szalik. Chciał być miły, a mama od zawsze wpajała mu do głowy, ze o kobiety trzeba dbać. Jeśli go nie przyjmie to może i zrobi mu sie smutno, ale zrozumie. Nie obrazi się, czy coś bo on nie z takich. Uśmiechnął się do niej ładnie. |
| | | Meredith York Liczba postów : 89 Join date : 28/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Sro Maj 29, 2013 9:10 pm | |
| Och, zawodnik. Taaaak, Meredith skrycie podziwiała każdego gracza. Ba, podziwiała każdego, kto potrafił tak zwinnie i z łatwością poruszać się na miotle, bo jej ta sztuka nie wychodziła ani trochę. Choćby bardzo chciała, to za cholerę nie potrafiła utrzymać się na miotle. I zawsze bała się, że spadnie. Cóż, akurat jej przypadł w udziale talent do eliksirów, zielarstwa i dziedzin typowo alchemicznych, musiała się zadowolić tylko obserwacją osób latających na miotle. Ale jeszcze trochę i będzie mogła sama rozwinąć skrzydła, umiejętność zamiany w kruka pozwoli jej w końcu wznieść się w powietrze i szybować nad ziemią bez niebezpieczeństwa, że zostanie nakryta przez mugoli. Pokiwała krótko głową z szacunkiem dla jego umiejętności. - Na jakiej pozycji grasz? - Skoro spędza tyle czasu na boisku, to było dla niej jasne, że gra. Chyba że jest maskotką drużyny i wywija koziołki w powietrzu, czy coś... Spojrzała na trzymany przez niego szalik, po czym przeniosła spojrzenie na jego oczy. Wciąż miała ten sam nieodgadniony wyraz twarzy, ale jej oczy jasno i wyraźnie mówiły "are you kidding me?". Nie, Meredith nie potrzebowała pomocy, potrafiła sama o siebie zadbać. I nie, nie było jej zimno, czuła, że temperatura jest niższa, ale nie było to w żaden sposób uciążliwe, nie drżała, nie szczękała zębami. W normalnych okolicznościach pewnie kompletnie by go zignorowała, ale Ryan na tyle wzbudził w niej zainteresowanie, że postąpiła inaczej. - Dzięki, nie potrzebuję. - Nie uśmiechnęła się, bo... Meredith się nie uśmiecha. Jedynie może jakiś cień uśmiechu przemknął w jej spojrzeniu, ale nic poza tym. |
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Czw Maj 30, 2013 11:16 am | |
| W tym momencie oni dobrali się idealnie. On świetnie lata na miotle a ona jest dobra z zielarstwa. Czy to przypadek a może przeznaczenie? On może ją uczyć latać, a raczej postarać się, żeby szybko z niej nie spadła, a ona pomoże mu z zielarstwa. Układ idealny! No po prostu naprawdę to jest chyba przeznaczenie. -Pałkarz-odpowiedział od razu patrząc na dziewczynę i paląc. Teraz to trochę dziwnie wyglądało, bo ona stała a on siedział, więc sam też wstał. Do tego nie przyjęła jego szalika. Wzruszył tylko ramionami z lekkim uśmiech na twarzy. Liczył, ze go przyjmie, ale nie będzie jej do tego zmuszał, prawda? Skoro uważa, ze go nie potrzebuje to ok. -Może jak skończymy palić to pójdziemy razem na gorącą czekoladę? Rozgrzejemy się-to nie było zaproszenie na randkę. Jeszcze nie! Chciał jedynie jeszcze trochę porozmawiać z dziewczyną, mimo, ze ona no nie odzywała się za dużo, ale jednak otwierała buzię. Wolał oczywiście, gdyby mówiła coś więcej, ale i tak wolał to niż siedzenie w ciszy. Założył na siebie z powrotem szalik i już prawie do końca dopalał papierosa.
|
| | | Meredith York Liczba postów : 89 Join date : 28/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Czw Maj 30, 2013 12:23 pm | |
| Hm, właściwie jeśli Ryan kiedykolwiek wpadnie na pomysł, żeby nauczyć Meredith latać, to zostanie zrównany z ziemią. Mer nie wsiądzie z własnej woli sama na miotłę, bo ma niesamowity talent do spadania z niej nawet, jak wciąż stopami stoi na ziemi. Więc jeśli kiedykolwiek miałaby wsiąść na miotłę, to musiałaby zostać zmuszona niemal siłą i nie mogłaby na niej siedzieć sama. Czyli Ryan musiałby ją na ten kijaszek wciągnąć i trzymać stabilnie, żeby i on przypadkiem przez nią nie spadł. I również spory problem może być z tym zielarstwem. Owszem, Mer jest w tym świetna, zna właściwości roślin, wie jak się nimi opiekować, ma do tego rękę... ale nie ma cierpliwości do uczenia tego ludzi. Po prostu irytuje ją, że ktoś jest odporny na wiedzę, która dla niej jest oczywista. Jak do tej pory, to tylko do swojej bliźniaczki ma bezkresne pokłady cierpliwości. Ale kto wie, może i Ryan dozna tego zaszczytu, że Meredith spróbuje go czegoś nauczyć. Pokiwała z uznaniem głową. Pałkarz... jakby miała stwierdzić jednoznacznie, która pozycja wzbudza jej największy szacunek, to byłby to własnie pałkarz. Cóż, trzeba mieć dużo siły, żeby dość ciężka pałką odbijać jeszcze cięższego tłuczka lecącego z duża prędkością. Z pewnością każdy pałkarz był dobrze zbudowany i Meredith z pewnością bardzo to doceniała. Kilkakrotnie. Nie tylko w swoim łóżku. A to sprawiało, że Ryan zbierał coraz więcej pochwał w jej głowie, był coraz bardziej interesujący i intrygujący. Zmierzyła go ponownie wzrokiem, kiedy tak po prostu zaproponował gorącą czekoladę. Trochę nie trafił, bo z rodzeństwa York to Sky była czekoladomaniaczką. Nie mógł jednak tego wiedzieć. - Nie lubię czekolady. - Tak, jednak chodzi po świecie ktoś, kto nie lubi czekolady! - Ale z chęcią napiję się herbaty. - Zaciągnęła się po raz ostatni i zanim wypuściła dym z płuc, zgasiła niedopałek o mur szkoły, po czym wrzuciła do jakiejś starej, potłuczonej doniczki. Nie czekając na zaproszenie, czy coś w tym stylu, skierowała się w stronę wejścia do zamku, a w tym celu musiała przecisnąć się obok Ryana w tej niezbyt szerokiej przestrzeni pomiędzy gratami. I wtedy też wypuściła dym z płuc. Prosto w jego twarz. Nawet jeśli było to nie do końca grzeczne. |
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Sob Cze 01, 2013 10:17 am | |
| Ryan jeszcze nigdy nie udzielał komuś lekcji latania na miotle, ale myślę, ze jest dobrym nauczycielem. Głupim chłopakiem też nie jest. Nie lubił jak mówili "Powtarza rok, bo jest zbyt głupi" a to nie jest prawda! Po jakimś setnym razie przestał poprawiać ludzi i po prostu pozwolił im mówić co chcą. Nie ma już na to wpływu, ale nie przejmuje się tym. Ryan szybko się uczył, ale po prostu zielarstwo za nic w świecie nie chciało zostać na dłużej niż na 5 minut w głowie. Może to wina ich nauczycielki zielarstwa? Za coś go nie lubi i on jej też. Potrzebna mu nowa nauczycielka i może kiedyś zostanie ją Mer, ale to później. Powiedziała, ze nie lubi gorącej czekolady. Mocno sie zdziwił, bo kto nie lubił gorącej czekolady? Właśnie poznał taką osobę. Patrzył na nią z szokowaną miną. Zapomniał całkowicie o papierosie. Otrząsną się dopiero gdy powiedziała, ze napije się herbaty. Już chciał kolejny raz zaciągnąć się papierosem, ale ona w tym samym momencie przecisnęła się obok niego i dmuchnęła mu dymem w twarz. Powinien chyba coś w tym momencie powiedzieć, prawda? Odsunął się od dziewczyny i uśmiechnął się. -Rozumiem, że nie mogłaś się powstrzymać i musiałaś to zrobić-powiedział cicho przydeptując papierosa. Podniósł głowę i spojrzał na dziewczynę. Uśmiech czaił się w kącikach jego usta. To co zrobiła dziewczyna lekko go zirytowało, ale postanowił nic nie mówić na ten temat. Miał jednak nadzieję, ze nie zrobi tego więcej. Razem ruszyli do zamku, ale w ciszy, bo Ryan nie wiedział co powiedzieć. /Gdzieś, gdzie mogą wypić czekoladę i herbatę |
| | | Meredith York Liczba postów : 89 Join date : 28/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Sob Cze 01, 2013 11:19 am | |
| Zaznaczę na wstępie, że będzie to krótki post! Owszem, Mer nie mogła się powstrzymać. Z natury jest prowokatorką, choć robi to raczej za pomocą subtelnych gestów. Tak jak to niespieszne wydmuchnięcie dymu w Ryanową twarz. Będąc tak blisko, bo wąskie przejście zmusiło ją do przeciśnięcia się tuż przy nim, obserwowała, jak pod wpływem ruchu odymionego powietrza mruży oczy, jak jego włosy lekko się poruszają, krzywi nieświadomie nos. A jak tylko stwierdził, że musiała to zrobić, nie mogła się powstrzymać... zrobiła coś, czego nie robiła zbyt często. Najprawdziwiej w świecie, szczerze się uśmiechnęła. Ten naprawdę piękny uśmiech rozświetlił jej twarz, objął oczy, sprawił, że wyglądała kompletnie inaczej, niż przed chwilą. W ogóle nie przypominała tej małomównej posągowej Meredith. Zjechała w końcu wzrokiem z jego oczu, w tym czasie też uśmiech powoli zbladł. Wyminęła go całkiem i ruszyła w stronę zamku bez słowa. Nic dziwnego, że Ryan nie wiedział co powiedzieć! Zobaczyć uśmiech Meredith, to jak ujrzeć kometę Halleya albo zaćmienie słońca - rzadki, ale spektakularny i piękny widok. I poszli na tę herbatkę i czekoladkę!
/zt |
| | | Meredith York Liczba postów : 89 Join date : 28/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Pon Cze 10, 2013 9:05 pm | |
| Nie przypuszczała nigdy że może tak intensywnie odczuwać zwykły dotyk i bliskość drugiej osoby. Wszystko w niej wrzało, raz po raz czuła przyjemy impuls przebiegający całe ciało, aż mięśnie lekko się spinały na ułamki sekund. Naprawdę porównywalne ze stosunkiem! Jeśli nie lepsze... To co to by było, gdyby pod wpływem swojego eliksiru wylądowała z kimś w łóżku? Chyba by ją to zabiło, skoro sam dotyk, oddech i ten powietrzny pocałunek doprowadzały ją do orgazmu. No... prawie. Bo Ryan odsunął się akurat w momencie, jak Mer była tak bardzo blisko osiągnięcia szczytu. Przez moment gdzieś w jej oczach mignął zawód, że przerwał tę chwilę, odsunął dłonie, odsunął się i znowu był między nimi dystans. A Meredith oddychała chaotycznie, aż jej klatka piersiowa unosiła się nienaturalnie mocno. Stała tak przy tej ścianie, jakby w nią wrosła i obserwowała chłopaka z tak samo nieodgadnionym wyrazem twarzy, jak przy każdej innej okazji. Powtórzył tylko to jedno słowo, które wcześniej do niego skierowała i się odwrócił, co z niewyjaśnionych przyczyn wzbudziło w niej gniew. Na szczęście szybko się zreflektował, zawrócił, złapał ją za rękę (tym razem za dłoń, nie za nadgarstek, jak wcześniej) i pociągnął do wyjścia. Nie protestowała, posłusznie ruszyła w tamtym kierunku, wolną ręką unosząc przód długiej sukni. Nie patrzyła gdzie idą, wolała skupiać się na cieple jego dłoni kontrastującym z przejmującym chłodem powietrza. Był mróz, wszędzie było pełno śniegu. A oni, nadmiernie rozpaleni, zatrzymali się w miejscu, gdzie się poznali. Mer w samej niezbyt grubej sukience, a Ryan pewnie w nie bardziej grzejącym garniaku. Nie ważne, przyda się orzeźwienie. Właściwie Meredith dość szybko otrzeźwiała, wszelkie kolory przestały być tak intensywne, dźwięki przycichły, zapachy zmieszały się w jedno. Dotyk dłoni Ryana zniknął, pozostawiając tylko przyjemne echo i gęsią skórkę. A może to ten chłód? Podciągnęła kiecę wysoko, żeby sięgnąć do przyczepionej do uda pomniejszonej torebeczki i różdżki. Wydobyła papierosy i odpaliła jednego, lekko drżącymi dłońmi, po czym spojrzała znowu na Ryana. Milczała. |
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Pon Cze 10, 2013 10:00 pm | |
| Cieszył się, że przez całą drogę tutaj nie wyrwała swojej dłoni z objęć jego. Pomyślał, że skoro nie może jej pocałować (może, ale nie teraz) to przynajmniej jego skóra nacieszy się dotykiem jej skóry. Zaklną cicho pod nosem, gdy dotarło do niego jak zimno było na dworze. Pogoda nie zachęcała do tego, aby wyjść choćby na papierosa. Zerknął na Meredith i znów zaklną, bo dziewczyna nie była ciepło ubrana. Gdy dotarli na miejsce a ona zapaliła papierosa ściągną z siebie marynarkę i nałożył ją na jej gołe ramiona. Odsunął się i wyciągną z kieszeni spodni paczkę papierosów i podpalił jedno. Zaciągną się 3 razy i ich spojrzenia się spotkały. -Choć tu-znów złapał ją za dłoń i okręcił tak aby stała do niego tyłem. Jedną ręką objął ją w talli i przyciągną do siebie. W drugiej trzymał papierosa i starała się wypuszczać dym nad jej głowa. Miał na dzieję, ze teraz jej cieplej i nadzieję też na to, ze nagle jego przyjaciel nie postanowi się obudzić i ona tego nie poczuje. Nie chciał, by myślała, że chce ją tylko przelecieć. Gdbyy tak było to już tam w szkole całowałby ją do utraty tchu a później przenieśli się w jakieś bezludne miejsce i bez żadnych ceregieli wziąłby ją. Tak się jednak nie stanie. Nie w tym przypadku. Za bardzo ją szanował i coraz bardziej był nią zafascynowany. -Dobrze się bawisz? Ze mną lub beze mnie?-szepnął jej do ucha i nie specjalnie musnął ustami płatek jej ucha. Chciał zobaczyć, jak zareaguje na to. Jeśli się odsunie po prostu już więcej tego nie zrobi. |
| | | Meredith York Liczba postów : 89 Join date : 28/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Pon Cze 10, 2013 10:56 pm | |
| Z początku nie było jej zimno, mroźne powietrze otrzeźwiło zmysły, przywróciło nieco racjonalnego myślenia, choć w większości Mer nadal trwała w fascynacji działaniem swojego wynalazku. Zdecydowanie ten eliksir trafią do pierwszej trójki jej ulubionych. I nazwie go orgazm, bo choć ona tego w pełni nie doświadczyła, to doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że wystarczyłoby niewiele więcej, żeby najzwyczajniej w świecie szczytowała bez jakiejkolwiek fizycznej ingerencji w strefy erogenne. Zdała sobie sprawę z minusowej temperatury dopiero w momencie, kiedy marynarka Ryana wylądowała na jej ramionach, a jego zapach po prostu ją otulił. Choć już nie tak czuła na bodźce, wciąż miała nieco wyostrzone zmysły i nadal niektóre impulsy odbierała silniej. Stali bardzo blisko siebie, bo miejsca w tym przesmyku pomiędzy szklarnią a murem zamku nie było zbyt wiele. Choć trochę zaskoczyło ją, kiedy Ryan ją okręcił, żeby od tyłu przytulić, to nie protestowała. Było to... miłe. Właściwie chyba nikt do tej pory tak się z nią nie obszedł. Dlatego też się nie odsunęła, choć raczej nie było w jej stylu takie przytulanie się w ciemnych zaułkach. Nie takie przytulanie. Naprawdę, gdyby i Mer chciała tylko i wyłącznie wcielić Ryana w szeregi swoich kochanków, to nie bawiłaby się teraz w beztroskie palenie papierosa, kiedy są sami i właściwie nikt im tu nie przeszkodzi. Ale nie... był zbyt dobrym partnerem do odkrywania działań eliksiru, poddał się tej subtelności, nie podążył za pierwotnym instynktem. Choć okryta marynarką, objęła się też własną ręką, drugą wciąż trzymając zgiętą w łokciu, żeby łatwiej było palić. Odchyliła odrobinę głowę w bok, kiedy chłopak pochylił się do jej ucha i wyszeptał pytanie. Świadome, czy nie, ale muśnięcie wargami płatka ucha wywołało u Mer dreszczyk przebiegający po plecach. Choć nie z taką siłą, to zmysły wciąż miała wyczulone i taki dotyk wywołał odpowiednią reakcję. Aż krótko westchnęła jednocześnie wypuszczając z ust dym. Nie odwróciła głowy w jego stronę nawet odrobinę, wpatrzona w wszechogarniająca ich ciemność, w której tylko żarzące się papierosy były jasnymi punktami, tym bardziej inne zmysły miała czulsze. - Odkąd wyszliśmy z Sali. - To było wręcz oczywiste. Choć na początku całkiem miło jej się rozmawiało z Valko. Ale najwyraźniej żołądek go wezwał, a Mer wyrzuciła go z głowy. W tej chwili tylko Ryan gościł w jej myślach, dał jej niesamowite doznania. I bardzo chciała znowu tego doświadczyć. Tym razem do końca! Nie zapytała, czy on też się dobrze bawi. Uznała to za... zbędne. Jasnym dl niej było, że miło spędza czas. W innym wypadku chyba nie stałby tu z nią teraz i nie palił papierosa. |
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Wto Cze 11, 2013 4:11 pm | |
| Jej reakcja bardzo mu się podobała. Przytulił ją do swej piersi jeszcze bardziej. Zaczynał lubić mieć ją przy sobie. Zdobył tarze nowego towarzysz do palenia. Nie byle jakiego towarzysza. Była ciekawy, czy podczas gry też będzie mu towarzyszyć i jak zobaczy, ze nie umie latać to ją nauczy a nawet zrobi coś jeszcze lepszego. Poleci z nią na jednej miotle. Przynajmniej sam będzie spokojniejszy, gdy będzie siedziała przed nim. Oparł brodę o jej głowę i wypuścił dym z płuc. Pomimo tych wszystkich tych gnijących powoli roślin znów poczuł jej zapach i zaczynał się w nim zatracać. Zadrżał, ale nie z zimna. Stojąc tak z nią nie było mu zimno. Było mu gorąco. Czuł ciepło dziewczyny przenikające nawet przez tyle warstw. Nagle stracił ochotę na palenie. Rzucił niedopałek na ziemię i zgniótł butem. Kopną go gdzieś pod stertę starych doniczek. Otulił dziewczynę swoją drugą rękę i wtulił głowę w jej włosy. -Ja też-szepną cicho doskonale wiedząc, ze ona go usłyszy. Musną nosem jej włosy i cicho westchną. Jeśli od samego jej zapachu tak waruje, to co to będzie, gdy ją pocałuje lub dojdzie do czegoś innego? Aż się tego bał. Zrobił krok do tyłu tak, że plecami oparł się o ścianę. Nie przejął się tym, że ściana jest zimna. ona ogrzewała go tak, że nawet tego nie odczuwał. |
| | | Meredith York Liczba postów : 89 Join date : 28/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Wto Cze 11, 2013 8:01 pm | |
| Nowością dla niej była taka sytuacja, jak ta teraz. I po krótkiej kontemplacji uznała, że jej się to podoba. Nietypowe dla jej osoby i zachowania, ale przyjemne i zdecydowanie chciała kontynuować w mniejszym lub większym stopniu. Byle tylko Ryan nie namawiał jej na naukę latania. Meredith sama na miotłę nie wsiądzie, nie ma mowy, nie namówi jej do tego i lepiej, żeby zrobił to raz i zapamiętał na przyszłość, że Meredith latać nie będzie. Nie na miotle. A jeśli już ją na tę miotłę wciągnie, to będzie musiał się zmierzyć z jej ramionami mocno go obejmującymi i palcami zaciśniętymi na bluzie, bo wciąż będzie miała wrażenie, że spadnie, jak tylko go puści. Akurat znowu zaciągała się dymem, kiedy Ryan wyrzucił niemal całego papierosa. Spojrzała nieco zdziwiona na żarzący się punkcik spadający w dół i zaraz ugaszony butem. Nie było tego w ciemności widać, ale uniosła brwi. Tak po prostu wyrzucił prawie całego papierosa? Cóż, ona też jakoś specjalnie nie miała ochoty palić, ale jak już paliła... Dlaczego właśnie pomyślała o studenckim paleniu usta-usta? Aż tak bardzo miała ochotę znowu znaleźć się w położeniu podobnym do tego z korytarza, że nawet nie będąc pod wpływem eliksiru chciała sprawdzić, czy Ryan działa na nią wyjątkowo pobudzająco? Też zrobiła ten niewielki kroczek w tył, kiedy chłopak oparł się o chłodny mur. Było jej... przyjemnie. Ani za ciepło, ani za zimno, tak w sam raz. Poczuła wcześniej, że zadrżał i pomyślała, że może to być od zimna, ale czy gdyby faktycznie to odczuwał, to przytulałby się jeszcze do zdecydowanie zimniejszej ściany? Zaciągnęła się ponownie i tylko troszkę odwróciła głowę w jego kierunku, nie ruszając się ani na centymetr w jego ramionach. - Nie zimno ci? - Nie chciała wyjść na nieczułą sztywniaczkę, bo wbrew wszelkim pozorom ma uczucia i to bardzo ciepłe. Zapytała z troski, choć ton jej głosu wcale tego nie mówił, był wciąż neutralny. |
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Sro Cze 19, 2013 9:43 pm | |
| Usłyszał jej pytanie, więc na nią spojrzał. Nadal przytulał ją do siebie, ale teraz odwróciła głowę w jego stronę. Miał okazję popatrzeć na (stawiam), że na lewy bok jej twarzy. Uśmiechnął się do dziewczyny -Nie, nie jest-odpowiedział cicho. Nie musiał mówić głośno. Byli tutaj sami i tak blisko siebie, ze chyba bliżej się nie dało. No dobra można, ale to nie był odpowiedni czas i moment. Patrzył jak palił i o dziwo nie miał ochoty sam zapalić. Jakoś tak nagle mu przeszło. -A Tobie jest wystarczająco ciepło, czy mam coś jeszcze Ci dać?-w tym momencie to chyba powiedział głupotę, bo chyba raczej nic innego już nie może jej dać. No chyba, ze koszulę i krawat, z którego zrobi sobie szalik. Krawat akurat można tez wykorzystać w inny sposób i uśmiechnął się do swoich myśli. Tak, zdecydowanie było wiele rzeczy chciałby z nią zrobić. Potrząsnął głową, bo jego myśli zdecydowanie nie były na miejscu. Oparł podbródek na jej głowie i westchnął cicho.Nie wiedział co chciałby ją teraz zapytać. Miał pustkę w głowie, więc pozwolił jej po prostu w ciszy palić papierosa. |
| | | Meredith York Liczba postów : 89 Join date : 28/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Sro Cze 19, 2013 10:34 pm | |
| Właściwie do miejsca, w którym się znajdowali, niemal w ogóle nie docierała muzyka lecąca w Szafirowej Sali. Coś tam lekko było słychać, ale bardziej brzmiało to jak mamroczące bardzo przyciszone radio, niż faktyczna muzyka. W końcu wypuściła dym z płuc, tak żeby nie dmuchnąć nim Ryanowi w twarz. Rękę, która do ter pory obejmowała swoje ramię, opuściła niżej i samymi palcami delikatnie zaczęła gładzić wierzch jego dłoni. Wędrująca w jej ciele nikotyna w połączeniu ze słabnącym działaniem eliksiru, na moment znowu wyostrzyła nieco jej zmysły, więc ten subtelny dotyk wprawił jej nerwy w przyjemne drżenie. Przymknęła lekko oczy i ostatni raz zaciągnęła się papierosem, po czym wyrzuciła niedopałek pod nogi i zgniotła stopą. Nie odpowiedziała na jego pytanie, w każdym razie nie werbalnie. Wypuściwszy pospiesznie tę ostatnią dawkę dymu, okręcił się w miejscu, odwracając przodem do chłopaka, dłonie oparła na jego ramionach i pomimo ciemności, spojrzała mu w oczy. Trochę już wzrok przyzwyczaił się do tej ciemnicy, więc coś tam jednak było widać w świetle księżyca, nawet jeśli stali w cieniu zaułka. Nie musiała stawać na palcach, ani jakoś nadmiernie się wychylać, nie przewyższał jej aż tak. I bardzo dobrze. Mogła bez wysiłku sięgnąć jego ust... ale go nie pocałowała. Zatrzymała się znowu te kilka milimetrów przed, czuła jego oddech na własnej skórze. Będąc wciąż tak blisko, przesunęła wargi w kierunku jego policzka i z powrotem do ust. Westchnęła powolnie, powietrze wypuszczając przez rozchylone wargi. I w pewnym momencie, choć mógł tego nie zauważyć, bo przecież była tak blisko, uśmiechnęła się delikatnie. Znowu się przy nim uśmiechnęła. Wynikało to z tego, że podobało jej się, jak on reaguje, a czuła dobrze reakcje jego ciała, lekkie spięcie mięśni, zaciskające się palce, zmieniający się oddech. To była jej odpowiedź na to, czy coś jeszcze ma jej dać. Może jej dać emeferyczną intymność, której do tej pory nie miała okazji doświadczać. Jedną rękę przesunęła po jego ramieniu w górę, do szyi, żeby w końcu wsunąć w jego włosy na moment i po chwili skierować na jego policzek. Kciukiem dotarła do jego ust i delikatnie przesunęła po dolnej wardze, nie odsuwając się, więc i po swojej wardze przesunęła przeciwną stroną kciuka. Namiastka tego czego kiedyś będzie miała okazję zasmakować, była tego bardziej niż pewna. Nie miała zamiaru wypuszczać go ze swych metaforycznych ramion, bo nawet jeśli nie będzie obok niej... uważała go za swojego. W pewnym sensie. - Chodź do środka. - Wciąż mówiła cicho i pomimo jasnego komunikatu werbalnego, nie odsunęła się. |
| | | Ryan Hockney Skąd : Rennes Liczba postów : 123 Join date : 27/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Pon Cze 24, 2013 8:24 pm | |
| To co robiła Meredith sprawiało, ze czuł się inaczej niż zwykle. Jeszcze nigdy nie odczuwał tak wielkiej przyjemności. Nie chciał by przestawała robić to co robiła. Czuł jak jego oddech się zmienia, jak jego serce zmienia rytm a mięśnie napinają. Chciałby aby przy nim był teraz Gabiel. On zaraz przewróciłby go do rzeczywistości, ale teraz był z nią sam na sam i musiał sobie jakoś poradzić sam. Walczył zaciekle nad pokusą pocałowania jej. Jeszcze nigdy nie pragną tak bardzo dziewczyny. Pochylił głowę do przodu i oparł swoje czoło o jej. Powiedziała aby wrócili do zamku i czuł, ze to najlepsze rozwiązanie, ale nie potrafił sie ruszyć. Tak samo jak ona. Przytulił ja do siebie i westchną w jej włosy. Stał tak i tulił ją do siebie przez chwilę. Gdy w końcu nabrał sił aby odejść z tego miejsca odsunął ją od siebie. Dotkną dłonią jej policzka i pochylił się w jej stronę. Musną delikatnie jej usta swoimi. Nie wiedział, czy to w ogóle zaliczało się do pocałunku, ale jednak coś tam było. Wystarczyło aby rozpalić w nim ogień. Szybko odsuną się od dziewczyny i łapiąc ją za rękę zaczął wyprowadzać z tego miejsca. Milczał. Nie wiedział co jej teraz powiedzieć. Czuł też, ze jak sie odwróci to się nie powstrzyma i naprawdę ją pocałuje i nie puści. Już nigdy jej nie puści. |
| | | Meredith York Liczba postów : 89 Join date : 28/05/2013
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami Sro Cze 26, 2013 11:44 am | |
| Nie odsunęła się, bo też chciała sprawdzić, co on zrobi. Czy przestanie się tak bardzo hamować, czy może jednak przezwycięży pokusę i wrócą do zamku obydwoje tak bardzo wewnętrznie rozpaleni, niezaspokojeni i z ogromnym niedosytem. I bardzo ucieszyła się, że wybrał drugą opcję, nawet jeśli przez moment myślała, że jednak ją pocałuje. Zdobył u niej przeogromnego plusa za to, że w końcu odwrócił się i ruszył w kierunku zamku, trzymając ją za rękę. Nie zatracił się kompletnie w przyjemności, nie poddał jej prowokacjom... Och, zdecydowanie Meredith będzie się wokół niego często kręciła! Nic nie mówiła, pozwoliła się wyprowadzić z tego zakamarka dl palaczy i pociągnąć do zamku. Jednak nie weszła do Szafirowej Sali. Zatrzymała Ryana tuż przed drzwiami, oddała mu marynarkę, którą do tej pory miała na ramionach, na moment objęła jego policzek dłonią, pogładziła go kciukiem i odsunęła się powolnie w tył, przez co jej palce ześliznęły się z jego policzka stopniowo. - Dobranoc. - I to tyle. Pożegnała się tym gestem i jednym słowem, posłała mu jeszcze ostatnie spojrzenie i w końcu odwróciła, żeby odpłynąć w tylko sobie znanym kierunku. Pozornie w stronę lochu Slytherinu, ale świadomie w znanym kierunku, bo dobrze wiedziałą czego jej teraz trzeba.
/zt |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Wąska przestrzeń za szklarniami | |
| |
| | | | Wąska przestrzeń za szklarniami | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |