Gilbert rozglądał się po Szafirowej Sali i z wielkim zapałem klaskał nowo przydzielonym osobom. Dawny stres i niepewność szybko zniknęły, a pojawiła się dawna ciekawość i chęć dotknięcia wszystkiego. Cała ceremonia niesamowicie go interesowała, ale tak naprawdę to miał ochotę stąd wybiec i pozwiedzać każdy zakamarek zamku. Naprawdę! Aż go korciło, ale jednak próbował wysiedzieć do szybko zbliżającego się końca.
I w tym momencie przestał siedzieć tak bezpośrednio na wylocie, gdyż dosiadła się do niego jakaś starsza dziewczyna. Spojrzał na nią i zastanawiał się skąd ona mogła być. Z Hogwartu? A z jakiego domu? Co tu robi? Za bardzo się zamyślił i zbyt długo się gapił, więc odwrócił wzrok i sięgnął po dzban z sokiem dziwnego koloru. Sięgnął to za dużo powiedziane - próbował to zrobić. Wyciągał się, starał, próbował, wstał nawet trochę i... i zamiast przysunąć, to wszystko rozlał w pobliżu tejże nowej dziewczyny. Błyskawicznie usiadł i nieco się skulił, udając, że przecież to nie on i o co chodzi.